Nawet 50 miliardów dolarów mogą być warte złoża platyny znajdujące się na jednej asteroidzie liczącej 30 metrów. Właśnie na takie zyski ze złóż rzadkich pierwiastków liczą innowacyjne firmy powstające z myślą o zakładaniu kopalni na asteroidach. Choć zdaniem naukowców na odpowiednie technologie trzeba poczekać nawet kilka dekad, plany te mają duże szanse powodzenia, bo to właśnie ekonomia obecnie napędza rozwój programów kosmicznych.
- Asteroida może nas zniszczyć, może spowodować wielkie straty, ale my możemy polecieć na asteroidę i założyć tam kopalnie. Możemy z nich czerpać korzyści dla całej ludzkości - uważa Daniel Faber, inżynier z firmy Deep Space Industries, która planuje taki rodzaj eksploracji kosmosu.
Potwierdza to rzecznik innego podobnego przedsiębiorstwa - Planetary Resources. Według niego na asteroidzie o wielkości około 30 m może znajdować się np. platyna warta 50 mld dol.
Szaleństwo, ale może się wydarzyć
Rick Tumlinson, prezes Deep Space Industries, wyjaśnia, że początkowo surowce zostałyby użyte do rozbudowy instalacji w kosmosie. - Jak tylko dopracujemy szczegóły, zaczniemy budować coraz większe konstrukcje, tworzyć coraz odważniejsze projekty. Może powstanie np. elektrownia słoneczna, która zbierałaby energię ze Słońca i wysyłała na Ziemię. To mogłoby zastąpić węgiel i elektrownie atomowe - twierdzi.
- To chyba nadal jest science fiction - komentuje Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik. - Ale najbardziej zaskakujące jest, że to, co jeszcze do niedawna wydawało nam się taką fikcją, nawet kosmiczną, wczoraj działo się na naszych oczach. Więc jeśli dzisiaj myślimy sobie, ze szaleństwem jest pozyskiwanie surowców z planetoid, no to w nieodległej przyszłości może się wydarzyć - przyznaje.
Asteroidy na linach albo "opakowane"?
Naukowiec z Centrum Nauki Kopernik podkreśla jednak, że na razie takich technologii nie ma. Tymczasem pomysły nowych firm planujących pozyskiwanie cennych surowców z planetoid zakładają nie tylko lądowanie na tych obiektach czy wysyłanie tam specjalnych sond, ale nawet ich "przechwytywanie" i zatrzymywanie na orbicie okołoziemskiej.
- Musielibyśmy albo uwiązać asteroidę specjalnymi linami, albo wręcz ją w coś opakować. Rozważamy też przytwierdzenie konstrukcji do powierzchni asteroidy. Pierwsze misje mają nam pokazać, jaką technikę zastosować - opisuje Daniel Faber.
Kosmos staje się biznesem
Zdaniem prof. Stefana Janty takie śmiałe wizje mają szansę się spełnić. - Nie jest to kwestia najbliższej przyszłości. Ale jeśli zdamy sobie sprawę, że na tych planetoidach mamy surowce w postaci czystej, a nie rud, które trzeba wytapiać, to może się okazać, że ekonomia przeważy i ludzie zaczną latać w stronę takich planetoid, żeby je eksploatować - wyjaśnia. Jego zdaniem jednak rozwój odpowiednich technologii, które pozwalałyby tego dokonywać, zajmie najbliższe dziesiątki lat.
Karol Wójcicki zwraca uwagę, że na przykładzie tych zapowiedzi widać zmiany dokonujące się w przemyśle kosmicznym, który kiedyś był napędzany głównie przez politykę i wyścig zbrojeń. - Teraz staje się biznesem - zaznacza, przypominając m.in. pierwszy lot do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej statku wyprodukowanego przez prywatną firmę. I pyta: - Czemu nie robić czegoś takiego?
Ekonomia, nie polityka
- Myślę, że bardziej niż polityka, w tej chwili ekonomia rządzi światem. I to ona zadecyduje o tym, czy będziemy eksploatować kosmos, czy nie - przyznaje profesor Janta. Podkreśla, że najnowsze plany stworzenia na Księżycu bazy dla dalszych lotów kosmicznych są motywowane głównie ekonomią.
- Politycznie nie ma to sensu, chyba że dotyczy Azji, która w tej chwili chce mieć jakiś prestiż na świecie - więc Chińczycy i jeszcze być może Hindusi będą chcieli polecieć na Księżyc. Reszta świata liczy pieniądze i jeżeli coś się opłaca, to będzie to robić.
Meteor pokazał potrzebę ochrony
Według Karola Wójcickiego rozwój programów kosmicznych mogą również przyspieszyć takie wydarzenia, jak piątkowa eksplozja meteoru nad Uralem. - Wczoraj wszyscy zobaczyliśmy, że nie jesteśmy w stanie zareagować i nie jesteśmy jeszcze w stanie nic zrobić - stwierdził naukowiec.
- To, co się zmieni, to to, że zaczną się tym interesować nie tylko zwykli ludzie, ale też - a może zwłaszcza - politycy, którzy będą pewnie decydowali o finansowaniu takich programów - wyjaśnia. Władimir Putin już zapowiedział stworzenie raportu nie tylko podsumowującego wydarzenia związane z pojawieniem się meteoru, ale też zawierającego propozycje tego, co można w przyszłości zrobić w takiej sytuacji.
- To wczorajsze wydarzenie na pewno przyspieszy prace nad jakąś obroną Ziemi przed takimi zdarzeniami - przyznaje profesor Janta. - To może uświadomi ludziom, ze stworzenie takich tarcz jest ważne - zaznacza.
CZYTAJ: Meteoryty za tysiące dolarów
Autor: js//tka / Źródło: tvn24