We Włoszech ubywa publicznych plaż. Jeśli wybieracie się tam na wakacje, szykujcie sporą porcję gotówki. Za dostęp do morza trzeba słono płacić mimo, że prawo wyraźnie stanowi o powszechnym i bezpłatnym dostępie do morza.
We Włoszech masowym zjawiskiem staje się "cementowanie" - zabudowywanie plaż, a nawet całych wybrzeży, dla potrzeb komercyjnych.
Najbardziej niepokojąca sytuacja jest w Ligurii, gdzie płatne plaże dominują na całym wybrzeżu. W rejonie Pizy w Toskanii na 10-kilometrowym ciągu plaż można znaleźć tylko kilkusetmetrowy odcinek, dostępnych dla wszystkich. W stołecznym regionie Lacjum przeważają prywatne, dosłownie pękające w szwach plaże. W rejonie Neapolu wszystkie oddano w prywatne ręce. Zyski najemców szacuje się w skali kraju na kilka miliardów euro rocznie.
5 metrów dla wszystkich tylko w teorii
Z prawnego punktu widzenia wybrzeże jest dobrem wspólnym. Zgodnie z przepisami pięć metrów plaży najbliżej morza jest strefą chronioną, z której mogą korzystać wszyscy. Ale i tam ustawia się leżaki, parasole i kioski z jedzeniem.
W większości nadmorskich miejscowości znajduje się tylko jedna plaża komunalna, dostępna dla wszystkich i zarządzana przez lokalne władze. Najlepsza sytuacja panuje w regionie Apulia na południu kraju. Jest tam aż 60 procent wolnych plaż.
Takie są najważniejsze wnioski raportu, sporządzonego przez włoską filię organizacji ekologicznej WWF po kontrolach w 15 nadmorskich regionach Italii.
Autor: mm/mj / Źródło: PAP