Władze Singapuru przechwyciły największy w historii kraju przemyt kości słoniowej. Zdaniem ekspertów mogą one pochodzić od prawie 300 afrykańskich słoni.
Singapurscy celnicy podczas kontroli kontenerowca płynącego z Demokratycznej Republiki Konga do Wietnamu zarekwirowali prawie dziesięć ton kości słoniowej. A to nie wszystko, bo w nielegalnym ładunku odkryli także ponad 13 ton łusek pochodzących od występujących w Afryce i Azji ssaków - pangolinów. Wszystko wyceniono na ponad 48 milionów dolarów.
Nie tylko kość słoniowa
Jak ogłosiły władze Singapuru we wtorek, waga kości to 8,8 tony, a ich łączna wartość to 12,9 miliona dolarów. Kości mogą pochodzić od prawie 300 afrykańskich słoni.
W kontenerze było też 13,1 tony łusek pangolinów wartych 35,7 miliona dolarów. Zdaniem ekspertów mogą one pochodzić od około dwóch tysięcy przedstawicieli ssaków tego gatunku.
Władze poinformowały, że był to największy przemyt kości słoniowej w kraju oraz jeden z trzech największych przemytów łusek pangolinów dokonanych w tym roku. Przechwycone przedmioty zostaną zniszczone, aby nie dostały się ponownie na czarny rynek.
Singapur jest sygnatariuszem konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES). Walczy z nielegalnym handlem dzikimi zwierzętami.
Dramat słonia afrykańskiego
Międzynarodowy zakaz obrotu kością słoniową wprowadzono w 1989 roku.
- Kość słoniowa to dramat, mordowanie, kłusownictwo i dramatyczna historia słonia afrykańskiego, który ginie na naszych oczach. Co kilka minut w Afryce są mordowane zwierzęta tylko i wyłącznie dla próżności człowieka - powiedziała Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka zoo w Poznaniu.
Szacuje się, że światowy rynek nielegalnego obrotu kością słoniową rocznie warty jest ponad 10 miliardów dolarów. Najczęściej używa się jej w sztuce oraz do produkcji biżuterii. - Kiedyś były najdroższymi klawiszami do fortepianów. To też się jeszcze zdarza - mówił Radosław Ratajszczak, prezes zoo we Wrocławiu.
Organizacje zajmujące się ochroną zagrożonych gatunków szacują, że rocznie ginąć może nawet 30 tysięcy słoni i jeśli kłusownictwa nie uda się zatrzymać, zostaną wybite w ciągu dziesięciu lat. - Jedyne trąbowce, kolosy, które przetrwały do naszych czasów, na oczach nas i naszych dzieci wyginą - podkreśliła Ewa Zgrabczyńska.
- Będą żyły gdzieś w rezerwatach, w naturalnym środowisku populacja zaniknie - powiedział Maciej Sotnicki, opiekun słoni w zoo w Poznaniu.
Czarny rynek kwitnie
Dlatego też rządy krajów afrykańskich próbują ochronić słonie. W Kenii czy Tanzanii powietrzne oraz naziemne uzbrojone patrole strzegące parków narodowych są już normą. Coraz częściej wspierane są przez wyszkolone psy, które tropią kłusowników - a przede wszystkim ukrytą przez nich kość słoniową.
- Zabija się słonie, truje się słonie wrzucając do wodopojów truciznę i wtedy ginie 40, 50 słoni w jednym miejscu - mówił prezes zoo we Wrocławiu.
- To jest czarny rynek, który rzeczywiście kiełkuje. Wartość jakby rośnie - podkreśliła Monika Łaskawska-Wolszczak z WWF Polska.
Tak samo źle wygląda sytuacja wspomnianych wcześniej pangolinów. Są to jedyne na świecie ssaki, których ciało pokrywają łuski, a te są bardzo pożądanym towarem w krajach azjatyckich. Wykorzystuje się je, w całości lub sproszkowane, jako składnik w tradycyjnej medycynie. - To jest najbardziej zagrożona grupa ssaków na ziemi - powiedział Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo.
W ratowanie tych zwierząt aktywnie włączył się wrocławski ogród zoologiczny, który wspiera budowę ośrodka w Laosie, gdzie uratowane łuskowce będą mogły dochodzić do zdrowia.
- Jest tak duży popyt, że w Azji tych pangolinów na ten nielegalny rynek wręcz nie starcza i niestety zaczynają się ci nielegalni kłusownicy przerzucać na gatunki afrykańskie. Więc jest to naprawdę duża plaga - opowiadała Karolina Przyjemska-Kowalewska z zoo we Wrocławiu.
Wygląda więc na to, że największym zagrożeniem dla gatunku, który naturalnych wrogów praktycznie nie ma, stał się człowiek.
Autor: dd,anw/aw / Źródło: Reuters, The Guardian, AlJazeera