Ueli Steck nazywany jest Szwajcarską Maszyną nie bez powodu. Jego umiejętności alpinistyczne są precyzyjne, a jego zdolność do szybkiej wspinaczki na trudno dostępne szczyty - unikatowa. Dlatego to właśnie on podjął się nadludzkiego wyzwania: zdobycia 82 alpejskich szczytów w ciągu 80 dni przy użyciu jedynie siły własnych mięśni. Przeszedł samego siebie. Udało mu się dokonać niemożliwego tylko w 64 dni!
Niezmordowany Szwajcar nieustannie podnosi sobie poprzeczkę. 9 czerwca wraz z Niemcem Michaelem Wohllebenem podjął się nowego, zdającego się przekraczać ludzkie możliwości, wyzwania.
"W ciągu jednego lata para wspinaczy zamierza zdobyć wszystkie alpejskie czterotysięczniki - 82 szczyty na terenie Szwajcarii, Włoch i Francji. Co więcej - planują wszystkie odległości pokonywać wyłącznie przy użyciu siły własnych mięśni" - głosi informacja na głównej stronie internetowej projektu "82 summits".
Steck dokonał niemożliwego, błyskawicznie zdobywając szczyty i cały projekt zamknął 11 sierpnia w krótszym czasie niż przewidywał - jedyne 64 dni!
Padł kolejny rekord. Ostatni raz podobnego wyczynu podjął się w 2006 roku Słoweniec Miha Valic. Zdobył wtedy 82 szczyty w ciągu 102 dni, podróżując między górami samochodem.
Niebezpieczny projekt
Na pierwszy rzut oka projekt "82 summits" zdawał się być wyzwaniem niskiego ryzyka. - Myślisz, że nie ma ryzyka, ale ono jest - powiedział Steck, wspominając pioniera Patricka Berhaulta zmarłego w 2004 roku na tej samej trasie. - Najgorsze jest to, że bierzesz te szczyty za łatwe i właśnie wtedy stają się bardzo niebezpieczne. W łatwym terenie tracisz szacunek do sytuacji i w takim momencie coś złego może się wydarzyć - dodał.
Tragedia
Niestety problemy zaczęły pojawiać się już na początku. Jeden element planu zaszwankował już pod koniec czerwca, kiedy to podczas lądowania na paralotni miał miejsce wypadek. Wohlleben zranił się w nogę i od tamtej pory Steck dążył do celu w pojedynkę, a od czasu do czasu także w towarzystwie przyjaciół.
Niestety niewiele później miało miejsce kolejne zdarzenie. Tym razem tragiczne. Jeden z partnerów wspinaczkowych Stecka Martjin Seuren zginął na granicy francusko-włoskiej podczas upadku. Mimo, że Steck i jego przyjaciele są profesjonalistami, takie wydarzenia przypominają, że wyzwanie jakie przed sobą postawili to nie są żarty.
Przekraczanie granic
- Moje wyzwanie polega na tym, żeby próbować i być w ruchu niemal każdego dnia. To interesujące przekonywać się, czy moje ciało jest w stanie wytrzymać ten wysiłek przez tak długi okres - powiedział Steck. Wspinacz spędzał czas w ciągłym ruchu. Wstawał między godz. 2 a 4 rano i maszerował przez 8 do 14 godzin dziennie. W najbardziej efektywnym dniu pod koniec lipca udało mu się zdobyć 18 szczytów na masywie Monte Rossa w ciągu jednego dnia, co zwykle zabiera 3 do 5 dni.
Miłość do wspinaczki
Steck ma na swoim koncie kilka rekordów w Alpach i Himalajach. Udało mu się najszybciej w historii pokonać północną ścianę Matterhorn, a trzy lata temu wspiął się na wierzchołek Everestu bez dodatkowego tlenu. Wspina się od 12 roku życia. Po przejściu wielu znanych szlaków zaczął odkrywać zupełnie nowe.
Podczas gdy zmierzch kariery szwajcarskiego alpinisty się zbliża, jego cele i pragnienia są wciąż żywe. Są jednak teraz nieco inne niż wcześniej. - Nigdy nie przestanę się wspinać. Za bardzo to kocham. Ale wspinanie zacznie odgrywać teraz inną rolę w moim życiu niż przez ostatnie 20 lat - podsumował wspinacz. - Mam już prawie 40 lat. Czas na nowe wyzwania.
Autor: ab/map / Źródło: outsideonline.com, adventureblog.nationalgeographic.com
Źródło zdjęcia głównego: Ueli Steck, 82 summits