Pożar trawi obszary Biebrzańskiego Parku Narodowego. Zdaniem ministra środowiska sytuacja jest dynamiczna, ale też kontrolowana. - W tej chwili pożar nie powinien się już dalej rozprzestrzeniać przy tych siłach, które zostały już zadysponowane - powiedział Michał Woś. Dym z pożarów widać na zdjęciach satelitarnych.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym objął około sześciu tysięcy hektarów lasu, bagiennych łąk, torfowisk i trzcinowisk. To niezwykle trudny teren do prowadzenia akcji gaśniczej właśnie ze względu na torfowiska, w których ogień może tlić się wiele tygodni. Strażakom przez kolejne dni udawało się nieco przygaszać pożar. Niestety warunki pogodowe i hydrologiczne - silny wiatr i susza powodowały, że pożar rozniecał się na nowo w kolejnych miejscach w parku.
Minister środowiska: pożar nie rozprzestrzenia
Aktualnie z ogniem walczy 36 zastępów straży pożarnej to jest 120 funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej i druhów Ochotniczej Straży Pożarnej. Akcja gaśnicza na miejscu jest koordynowana z mobilnego sztabu. Jest to specjalistyczny wóz dowodzenia i łączności z Komendy Wojewódzkiej PSP w Poznaniu, wyposażony w najnowocześniejsze systemy obserwacyjne i drony.
- Dobra informacja jest taka, że na ten moment te sześć tysięcy hektarów, które albo spłonęło, albo jest zajęte ogniem, już się dalej ten pożar nie rozprzestrzenia - powiedział w środę minister środowiska Michał Woś na konferencji prasowej w miejscowości Goniądz w województwie podlaskim. Dodał, że sytuacja jest dynamiczna, natomiast jest kontrolowana. - W tej chwili pożar nie powinien się już dalej rozprzestrzeniać przy tych siłach, które zostały już zadysponowane - powiedział.
Przekazał, że na miejscu jest kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej, są zadysponowane też siły lotnicze - w akcji uczestniczą cztery samoloty, dwa dodatkowe lecą na miejsce.
- Chcę zapewnić, że jest pełne finansowanie na ratowanie parku, na akcję pożarniczą. Jest pełne finansowanie: Ministerstwo Środowiska, Lasy Państwowe finansują już teraz - przeszło pół miliona złotych chociażby na flotę samolotową. Pan premier zdecydował też o przekazaniu kolejnych środków. (...) i już mamy tę informację potwierdzaną, że te dodatkowe środki z budżetu państwa zostały tutaj skierowane, żeby tę akację pożarową wspomóc - powiedział Woś.
Trwa walka z żywiołem
– Walka jest trudna, warunki pogodowe nam nie sprzyjają, ale zapewniam, że strażacy robią wszystko, co w ich mocy, aby ugasić ten pustoszący park pożar - mówił minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński. W środę polecił komendantowi głównemu Państwowej Straży Pożarnej starszemu brygadierowi Andrzejowi Bartkowiakowi skierowanie do akcji gaśniczej dodatkowych sił.
- Zależy nam na jak najszybszym opanowaniu pożaru. Dlatego zdecydowałem o wysłaniu na miejsce dwóch policyjnych śmigłowców oraz dodatkowych 166 strażaków ze specjalistycznym sprzętem - podkreślił szef MSWiA. Zaznaczył również, że Biebrzański Park Narodowy to unikatowe miejsce nie tylko w skali kraju, ale także Europy. To ostoja dzikich zwierząt i wielu chronionych gatunków ptaków i roślin.
Tak wygląda pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym widziany z kosmosu:
Dodatkowi strażacy z Centralnego Odwodu Operacyjnego Komendanta Głównego PSP to kadeci ze Szkół Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie i w Poznaniu. Wsparciem będą również funkcjonariusze z Kompanii Gaśniczej Warmia i Mazury, którzy posiadają duże doświadczenie w gaszeniu pożarów wielkopowierzchniowych. W drodze do Biebrzańskiego Parku Narodowego są też policyjne śmigłowce - Black Hawk i Bell.
- Pali się dalej, na linii Dawidowizna aż po Grzędy. Na wysokości Dawidowizny ogień się zatrzymał, ale ten pożar przesuwa się teraz w kierunku północnym - powiedział dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk, który również pracuje na miejscu.
Według informacji dyrektora BPN przyczyną tego pożaru jest najprawdopodobniej człowiek, ponieważ okoliczni mieszkańcy nielegalnie wypalają trawę. Na razie jest jeszcze za wcześnie, by jasno stwierdzić, kto lub co spowodowało ogień. Dyrektor Parku zamierza jednak złożyć zawiadomienie do prokuratury.
Potrzeba deszczu
Strażacy oceniają, że ogień przeniósł się w głąb parku i nie zagraża budynkom mieszkalnym czy gospodarskim. W kilku miejscach są specjalne posterunki Ochotniczej Straży Pożarnej. Tak jest między innymi w Grzędach, Dawidowiźnie, Bartlowiźnie i Wroceniu.
- Będziemy działać dalej - zapewnił dyżurny całodobowego stanowiska kierowania Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku. Planowane są kolejne zrzuty wody z samolotów i udział w działaniach między innymi żołnierzy Wojska Obrony Terytorialnej.
Służby podkreślają, że ogień przemieszcza się w terenie nieużytków, zarośli wierzbowych i trzcinowisk, do którego jest bardzo trudny dostęp przy użyciu ciężkiego sprzętu. Dlatego strażacy ze sprzętem podręcznym muszą czasami do miejsca akcji dojść na piechotę kilka kilometrów. Do tego nawet po ugaszeniu na powierzchni gruntu, ogień wciąż może tlić się długo w torfowym podłożu i jest ponownie wzniecany przez podmuchy wiatru. Ugasić takie miejsca mogą jedynie opady deszczu, a tego brak i nie widać go w najbliższych prognozach pogody. Nie pomaga także susza.
- Akcja jest bardzo trudna, również dlatego, że nie da się tam wjechać samochodami. Strażacy, by dotrzeć na miejsce, muszą iść pieszo przez około pięć kilometrów. Do gaszenia ognia używają tłumic, czyli tyczek zakończonych blachą. Pożar gasi się uderzając w ogień - opowiadał Batorski. Jak dodał, teren jest bardzo trudny do prowadzenia akcji gaśniczej, bo obejmuje między innymi torfowiska.
- Strażacy muszą uważać, by nie wpaść w palący się torf - zaznaczył.
W gaszeniu ognia biorą również udział 4 samoloty gaśnicze Dromader, które w miejscu pożaru zrzucają wodę.
Biebrzański Park Narodowy prosi o pomoc
Do pożarów w Biebrzańskim Parku Narodowym dochodzi rokrocznie, zwykle nie przekraczają one jednak łącznie powierzchni 200 ha w ciągu jednego roku, ale tak dużych jak obecny, nie notowano od kilkunastu lat. Na przykład w 2002 roku, gdy pożary torfowisk nad Biebrzą były określane jako rekordowo duże, spłonęło łącznie 2,5 tys. hektarów. Prawie wszystkie pożary na tym terenie, to umyślne lub nieumyślne podpalenia, np. podczas wypalania traw, które jest karalne.
W apelu zamieszczonym w mediach społecznościowych dyrektor Grygoruk poprosił o wsparcie finansowe parku, z przeznaczeniem na lepsze wyposażenie strażaków-ochotników z nadbiebrzańskich miejscowości, którzy "są na każde wezwanie, dniem i nocą z narażeniem życia walczą z ogniem w dolinie Biebrzy". Zebrane w ten sposób pieniądze mają być przeznaczone na zakup między innymi tłumic do ręcznego gaszenia i małych motopomp, które można przenosić w niedostępny teren, służących do pobierania i gaszenia wodą z bagien czy cieków wodnych.
Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym, zajmuje powierzchnię około 59 tys. ha. Chroni cenne obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosia. Teraz w obliczu pożaru może zginąć mnóstwo z nich.
- Skala tego pożaru znacznie przerosła to, co widzieliśmy do tej pory, bo nie jest to pierwszy pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym i niestety dotknął najważniejszych obszarów terenów dzikich, które skupiały rzadkie i najważniejsze gatunki, które występują na tym terenie - mówił Adam Zbyryt, ornitolog z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Autor: kw,anw/map,dd / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: NASA