Udało się ugasić ogień po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym, jednak płomienie pozostawiły po sobie wiele strat. Spalony został teren o powierzchni ponad pięciu tysięcy hektarów, który był domem dla wielu gatunków rodzimych ptaków. - Dla wielu z nich był to okres wysiadywania jaj i opieki nad pisklętami, w związku z czym jest to dla nich tragedia - opowiadał w rozmowie z TVN24 ornitolog Adam Zbyryt.
- Biebrza znana jest z tego, że po pierwsze nie tylko możemy zobaczyć orlika grubodziobego, wodniczkę, ale koncentrują się ostatnie najcenniejsze populacje tych skrajnie zagrożonych gatunków. Liczebności, jakie osiągają niektóre gatunki są znacznie wyższe niż innych rejonach Polski - powiedział ornitolog Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Zdaniem ornitologa trudno ocenić, ile gatunków ptaków w wyniku pożaru poniosło straty, ponieważ wcześniej nikt nie monitorował ich sytuacji. Rozmówca TVN24 zaznaczył jednak, że z lat ubiegłych wiadomo, że na terenie BPN gnieździ się kilkadziesiąt gatunków ptaków wodno-błotnych, czyli - jak podkreślił - "najcenniejszych, najrzadszych, które są kluczowe dla Biebrzańskiego Parku Narodowego".
- To są ptaki siewkowe, czyli głównie krzyki, rycyki, krwawodzioby, dubelty. To są takie ptaki, które do rozmnażania wymagają tego typu siedlisk, ale także wodniczki - jedyny ptak wróblowy, który jest zagrożony wyginięciem w skali Europy - opowiadał ornitolog.
"Wiele z nich nie powtórzy lęgu w najbliższym czasie"
- Ptaki raczej nie ginęły w płomieniach, natomiast na pewno ginęły ich pisklęta i niszczone były jaja - powiedział ornitolog. - Dla wielu z nich był to okres wysiadywania jaj i opieki nad pisklętami, w związku z czym jest to dla nich tragedia. Wiele z nich nie powtórzy lęgu w najbliższym czasie - ocenił. Wskazał jednak, że części z nich uda się to zrobić, jeśli zazielenią się turzyce, ale do tego musi być odpowiednio wilgotno.
Zbyryt podkreślił, że nie ma zagrożenia, żeby jakiekolwiek gatunki wymarły, ponieważ nie żyją tam gatunki endemiczne, czyli takie, które nie występują nigdzie indziej.
Potrzebny jest deszcz
Ornitolog w rozmowie z TVN24 był też pytany o to, w jakim czasie uda się odbudować BPN do stanu sprzed pożaru.
- Na pewno będzie to bardzo trudne, ciężko powiedzieć, ile to zajmie tym bardziej, że mamy bardzo trudne warunki pogodowe - powiedział. Wskazał jednocześnie, że istotnym problemem w tej sytuacji jest brak opadów deszczu. Jego zdaniem BPN wróci do stanu pierwotnego najwcześniej w ciągu dwóch-trzech lat.
Autor: ps / Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl