Trwające od kilku dni obfite ulewy spowodowały, że jedna z rzek przecinająca Mozambik (południowo-wschodnia Afryka) wylała, podtapiając zamieszkany obszar. Władze ogłosiły czerwony alert na terenach leżących w centrum i na północy państwa. Część zabudowy jest zupełnie zrujnowana i istnieją realne, choć niepotwierdzone doniesienia o porwaniu przez nurt rzeki 25 dzieci.
Utrzymujące się od niedzieli 11 stycznia obfite opady deszczu spowodowały, że w centralnej i północnej części kraju wystąpiły powodzie. Zalane jest zwłaszcza miasto Mocuba w prowincji Zambezia, gdzie z koryta wylała się rzeka o tej samej (co prowincja -red.) nazwie.
"Wszystko zaczęło się w środku nocy"
- To wszystko zaczęło się w środku nocy, obudziłem się z tego powodu - relacjonował Victor Durate, mieszkający w zalanym dystrykcie Lugela.
Mężczyzna w rozmowie z reporterami agencji Reutera przyznał, że wielu jego sąsiadów, tak jak i on, przez powódź straciło dużą część swojego dobytku. W tym regionie wiele budynków woda zniszczyła w stopniu uniemożliwiającym ponowne zamieszkanie.
Nowo powołany rząd w kraju w odpowiedzi na klęskę żywiołową powołał sztab kryzysowy i wysłał do zalanych terenów dodatkową pomoc. Poszkodowani są ewakuowani z zagrożonego obszaru przez ratowników docierających do nich na motorówkach.
Dziesiątki zagionych
Rzecznik prasowy rządu w rozmowie z mediami przyznał, że centrale odebrały zgłoszenie o porwaniu przez nurt dużej liczby osób.
- Otrzymano zgłoszenie, jakoby powódź porwała chłopca przechodzącego rytuał inicjujący jego bycie mężczyzną, a wraz z nim ponad 25 innych dzieci wraz z ich ojcami chrzestnymi.
Dodał, że zgłoszono również zaginięcie dwóch dorosłych osób. - Policja stara się potwierdzić te informacje, a ratownicy - znaleźć te osoby - podkreślił.
Autor: mb/map / Źródło: Reuters TV