Co najmniej 110 osób zginęło po erupcji Wulkanu Ognia w Gwatemali, a niemal 200 uważanych jest za zaginione. Jedną z osób, która widziała tę tragedię na własne oczy, jest Eufemia Garcia. Kobieta nadal poszukuje członków swojej rodziny.
Wulkan Ognia wybuchł 4 czerwca. Nadal jednak wypluwa kolejne porcje magmy i skał, co uniemożliwia poszukiwania zaginionych.
Gwatemalski instytut sejsmologii i wulkanologii poinformował, że ostatnie opady deszczu doprowadziły również do spływu lawiny błotnej (laharu). Ta, przedzierając się przez wąwozy i szczeliny, wyrywała i niszczyła drzewa.
Służby zawiesiły w czwartek poszukiwania do czasu, aż wulkan się uspokoi. Jedynie w San Miguel Los Lotes akcja nadal trwa. Południowa część wioski została niemalże w całości pokryta kilkumetrową warstwą popiołu.
Naoczny świadek
Eufemia Garcia sądzi, że wśród przysypanych są jej krewni.
Garcię wybuch wulkanu zastał, kiedy robiła zakupy. Zorientowała się, co się dzieje i pobiegła do domów, w których mieszkali członkowie jej rodziny. Biegając od drzwi do drzwi, wołała, aby uciekali przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Niewielu jednak usłyszało te wołania. Było już za późno. Garcia widziała, jak lawa pochłaniała dom, w którym był jej syn. Podobny los spotkał też jej dwie córki. Siostra i mąż, którzy przyjechali w odwiedziny, również są uznani za zaginionych.
Tragedia nie tylko dotknęła jej rodzinę, ale też zniszczyła dom kobiety. Jak mówi w rozmowie z agencją informacyjną Reuters, na tę chwilę najważniejsze jest jednak to, by odnaleźć wszystkich krewnych.
Zawiodła komunikacja
Zaniedbania władz wzbudziły oburzenie mieszkańców kraju. W stolicy kraju, Gwatemali, około tysiąc osób przeszło w marszu niezadowolenia. Protestujący mieli gwizdki, nieśli pochodnie i transparenty, wyrażając w ten sposób swoje rozczarowanie niewystarczającą reakcją władz na zbliżające się niebezpieczeństwo.
Zdaniem gwatemalskich służb główną przyczyną spóźnionej ewakuacji mogła być słaba komunikacja między rządem a wulkanologami. Pyły i gazy wydobywające się z Wulkanu Ognia również wpłynęły na opóźnienie reakcji mieszkańców, ponieważ skutecznie ograniczyły widzialność.
Rząd przyznał też, że alarm, który mógłby ostrzec ludzi przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, został wydany za późno. Władze kraju już wszczęły śledztwo w sprawie zaniedbań, jakich dopuszczono się w tej sprawie.
Autor: dd/aw / Źródło: Reuters, Enex, The Independent