Amatorów selfie ze strumieniami lawy z wulkanu Kilauea nie brakuje. Policjanci aresztowali kilkadziesiąt osób.
Nie zważając na niebezpieczeństwo stwarzane przez potoki lawy oraz emisję szkodliwych wyziewów wulkanicznych, wiele osób nie może się powstrzymać od zrobienia sobie selfie z Kilaueą. Na nic się zdają również ostrzeżenia i zakazy wystosowane przez miejscową policję.
ABC News donosi, że w zaledwie dziesięć dni aresztowano kilkanaście osób, które chciały sobie zrobić zdjęcie z wulkanem. Oszacowano, że od 3 maja, kiedy rozpoczęła się erupcja, aresztowano co najmniej 40 osób. Poza aresztowaniem amatorzy selfie mogą otrzymać karę pieniężną w wysokości do 5000 dolarów.
Skusiły go posty innych
Jedną z żądnych fotografii była kobieta z amerykańskiego miasta Seattle. Lokalny mieszkaniec zaprowadził ją i jej chłopaka w pobliże jednego ze strumieni lawy. "Jesteśmy pierwszymi ludźmi, których on tu przyprowadził i jednymi z pierwszych ludzi, którzy znaleźli się przy tym strumieniu" - z takim podpisem kobieta wstawiła swoje selfie na Instagrama.
Miejscowy policjant powiedział lokalnej telewizji KITV, że inny z amatorów fotografii chciał sobie zrobić selfie z Kilaueą, bo "skusiły go posty innych ludzi na mediach społecznościowych".
Służby mogą nie dotrzeć do potrzebujących
Niestety, zachowanie nieodpowiedzialnych ludzi może być niebezpieczne nie tylko dla nich samych, lecz także dla innych osób. Jak podkreśla Jason Redull z lokalnych służb, konieczność interweniowania w ich sprawie może spowodować, że policjant nie dotrze do ludzi, którzy naprawdę potrzebują pomocy.
Miejscowe władze podały, że w rejonie Lower Puna na wyspie Big Island (gdzie dochodzi do ciągłej erupcji), zostało zniszczonych co najmniej 600 domów. Ewakuowano tysiące mieszkańców.
Autor: ao / Źródło: weather.com, abcnews.go.com