Poniedziałkowe załamanie pogody w Czechach miało tragiczne skutki. Zginął mężczyzna, kilka osób zostało rannych, a strażacy interweniowali tysiące razy.
64-letni kierowca z Czech to ofiara śmiertelna załamania pogody w tym państwie. Mężczyzna, jadący samochodem osobowym, zjechał z szosy nieopodal Sokolova, ponieważ albo uderzyło w niego złamane drzewo, albo zderzył się z nim. 64-latek dachował.
Jak podały służby ratownicze, towarzysząca kierowcy 54-letnia kobieta doznała średnio ciężkich obrażeń klatki piersiowej i została przewieziona do szpitala. Padające drzewa raniły również zagraniczną turystkę w ośrodku wypoczynkowym Doksy w powiecie Czeska Lipa oraz 15-letniego chłopca i o rok młodszą od niego dziewczynkę w rekreacyjnej dzielnicy Klanovice na peryferiach Pragi.
Wstrzymany ruch pociągów
Z powodu powalonych na tory drzew lub w ramach prewencji wstrzymano na pewien czas ruch na 112 trasach kolejowych. Kursowanie pociągów wznowiono do wieczora na 80 z nich, ale niektóre z pozostałych 32 będą w najbliższym czasie nieczynne.
Interwencje
Od północy do godziny 19. czescy strażacy interweniowali łącznie 4808 razy, głównie z powodu powalonych drzew bądź gałęzi. Dla porównania - średnia codzienna liczba tych tak zwanych interwencji technicznych wynosi w Czechach zaledwie 162. Energetycy ogłosili stan katastrofy w dziewięciu spośród łącznie 13 krajów (województw), z przerwami w dostawach prądu miało do czynienia około 300 tys. jego odbiorców.
Rekord ciepła
Poniedziałek był w Czechach wietrzny, ale także wyjątkowo ciepły. W Pradze słupek rtęci sięgnął rano 14,6 stopnia, co oznacza pobicie o 0,1 stopnia odnotowanego jeszcze w 1775 roku dotychczasowego rekordu temperatury dla 10 lutego.
Autor: map / Źródło: PAP