Obowiązkiem wszelkich decydentów jest przewidzieć nieoptymistyczny wariant - powiedział wirusolog profesor Włodzimierz Gut, oceniając sytuację epidemiczną w Polsce. Podkreślił, że na efekty wprowadzanych obostrzeń trzeba poczekać.
Od ubiegłej soboty cała Polska jest czerwoną strefą, w życie weszły nowe obostrzenia w związku z epidemią COVID-19. Najnowsze w tym zamknięcie cmentarzy, ogłosił w piątek premier Mateusz Morawiecki.
Czy potrzebny lockdown w skali takiej, jak to było wiosną?
Wirusolog profesor Włodzimierz Gut, pytany, czy w związku z dalszym wzrostem zachorowań rząd powinien wprowadzić lockdown w takim zakresie, jak to było wiosną, odparł: - Jeszcze jest za wcześnie, by podjęte do tej pory działania dały efekt, bo ten efekt się ujawnia po dwóch tygodniach. Jeżeli byśmy chcieli zatrzymać jadący z dużą szybkością wóz, to nie moment wciśnięcia hamulca jest ważny, tylko zatrzymanie - stwierdził.
- Byliśmy w fazie logarytmicznego wzrostu, więc należało oczekiwać, że te wzrosty (liczby zakażeń - red.) będą - powiedział Gut.
Ocenił, że poprawiła się sytuacja w Polsce, jeśli chodzi o prawidłowe użycie maseczek, dystans społeczny oraz "naszą aktywność w środowisku". Zastrzegł jednocześnie, że to może być zjawisko przejściowe.
Nowe miejsca dla chorych
Prof. Gut, pytany jak wpłyną na sytuację szpitale tymczasowe, podkreślił, że trzeba tworzyć nowe miejsca dla chorych zanim pojawi się potrzeba ich wykorzystania.
- W tej chwili mamy praktycznie 200 tysięcy aktywnych przypadków koronawirusa, z tego tylko na szczęście niewielki procent to są przypadki ciężkie i nie wszystkie wymagają hospitalizacji, czyli tak zwanej izolacji szpitalnej. Część może być izolowana w domach, bo nie ma niebezpieczeństwa. Ale obowiązkiem wszelkich decydentów jest przewidzieć nieoptymistyczny wariant, że nam ta krzywa (zachorowań - red.) nie zatrzyma się nagle. I przygotować miejsca - powiedział wirusolog.
Problemy służby zdrowia
Profesor ocenił, że na obecnym etapie ochrona zdrowia "jeszcze jest wydolna". Jego zdaniem, problemem nie będą miejsca w szpitalach czy liczba respiratorów, które można dokupić, ale "głównie wąskim gardłem będą ludzie".
- Ci, którzy już pracują z COVID, mają swoje doświadczenie, nie będą tak podatni na zakażenie jak osoby, które nagle rzuci się do pracy z COVID-em. Wtedy może być kryzys z personelem - przestrzegł.
Autor: kw//rzw / Źródło: PAP