Brytyjski rząd anulował inwestycję w farmę wiatrową na wybrzeżu Norfolk wartą 1,5 mld funtów, ponieważ powodowałaby śmierć 90 ptaków rocznie. Dodajmy, że taka farma byłaby w stanie zasilać w prąd około 400 tys. domostw we wschodniej Anglii.
W budowę trzeciej już farmy wiatrowej na tamtym terenie włożono już ponad dziesięć milionów funtów, a na planowanie poświęcono ponad trzy lata. Farma Docking Shoal miałaby moc 540 MW, dzięki czemu dostarczałaby prąd do 400 tys. domostw, czyli mniej więcej do połowy mieszkańców hrabstwa Norfolk.
Ptaki są ważniejsze, bo chronione prawem
Rząd brytyjski, a dokładnie Departament Energii i Zmian Klimatycznych przedłożył jednak dobro kilkudziesięciu ptaków ponad dobro mieszkańców. Według jego wyliczeń turbiny wiatrowe, które miałyby stanąć na północy hrabstwa zabijałyby rocznie 90 rybitw czubatych rocznie, które na tamtym ternie spędzają lato. "Ponosimy za nie międzynarodową odpowiedzialność i musimy je chronić" - stwierdził rząd w oświadczeniu.
Gatunek ten rzeczywiście jest pod ochroną, ale występuje też w innych miejscach Wielkiej Brytanii, m.in. Blakeney Point i Scolt Head Island, które objęte są Dyrektywą Ptasią i Dyrektywą Siedliskową Unii Europejskiej Natura 2000.
- Projekt trzeciej elektrowni w Nortfolk (są tam już dwie farmy wiatrowe) przyniósłby oczywiście znaczną ilość czystej energii, a także nowe miejsca pracy, ale jesteśmy świadomi także negatywnych konsekwencji jej ewentualnego działania - powiedział minister ds. energii w rządzie brytyjskim Charles Hendry.
Firmy tracą chęci na inwestycje
Tajemnicą poliszynela jest, że rząd ma w planach zredukowanie o 10 proc. dotacji dla firm zainteresowanych budową nowych elektrowni wiatrowych. W związku z tym kluczowe zagraniczne przedsiębiorstwa, które były gotowe zaangażować się w produkcję energii odnawialnej na Wyspach, zaczynają poważnie myśleć o wycofaniu się z inwestycji. Jak dowiedział się dziennik "The Guardian", w odwrocie jest m.in. Siemens, duński Vestas i koreański Doosan.
Autor: mm/mj / Źródło: guardian.co.uk