Początek czerwca przyniósł podtopienia na Podbeskidziu. Wszystko wskazuje na to, że w tym miesiącu czeka nas wiele bardzo deszczowych chwil. O letnim europejskim monsunie i jego wpływie na aurę w kraju pisze synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek.
Po opadach deszczu, do jakich doszło w nocy z czwartku na piątek w centralnej Polsce, drzewa rano wyglądały jak obsypane diamentami. Rozszczepione światło wschodzącego Słońca, widoczne w oblepiających gałęzie sosen kroplach wody, dało tak widowiskowy efekt, że warto było wstać wcześnie rano. Rześkie powietrze i las okryty peleryną mieniących się diamentów to ta piękniejsza strona opadów deszczu. Ale jest jeszcze druga, groźna, z którą w najbliższych tygodniach również będziemy mieć w Polsce do czynienia. Spadnie bowiem dużo deszczu niesionego przez letni europejski monsun.
Deszcze świętojańskie
Czerwiec zaczął się podtopieniami na Podbeskidziu, gdzie w gminie Bielsko-Biała opady jednej nocy przekroczyły normę miesięczną, bo spadło prawie 150 litrów wody na metr kwadratowy. Wiele wskazuje na to, że takich miejsc będzie w tym miesiącu więcej. To nic niezwykłego, wszak czerwiec to miesiąc gorący i burzowy. Cechuje go średnia temperatura miesięczna rzędu około 16 stopni Celsjusza na Podlasiu, 17-18 st. C na Mazowszu i Śląsku, do ponad 18 st. C na Podkarpaciu. Temperatura maksymalna potrafi wzrastać powyżej 30 stopni przez wiele dni.
Czerwiec to jednak przede wszystkim miesiąc burz, i to nie byle jakich. Od połowy czerwca do połowy lipca w centrum Europy występują bowiem często tak zwane deszcze świętojańskie, niosące podtopienia i powodzie w wielkich dolinach Renu, Dunaju, Odry i Wisły. Czas górowania Słońca w okolicach zwrotnika Raka to czas letniego przesilenia i najsilniejszego dopływu promieniowania słonecznego, sprzyjającego piętrzeniu się chmur do zawrotnej wysokości 13-15 kilometrów, typowej dla tropików. Gdy te wodno-lodowe twory przemieszczają się znad Morza Śródziemnego nad górskimi pasmami Alp, Sudetów i Karpat, są jak rzymskie legiony w natarciu.
Niewiele regionów ma szanse wyjść obronną ręką z tej potyczki. W prognozach na najbliższe tygodnie widać już, jak uformują się legiony chmur burzowych, które podążą w naszą stronę. Prognoza skumulowanych opadów amerykańskiego modelu GFS na najbliższe dziesięć dni wylicza opady rzędu 100 l/mkw. na południu i południowym wschodzie kraju. Biorąc pod uwagę, że w modelu zwykle niedoszacowane są opady z chmur cumulonimbus - silnie wypiętrzonych, związanych z punktowymi ulewami - rysuje się ciekawa, ale i groźna perspektywa podtopień na południu i południowym wschodzie kraju.
Żywioł nie do opanowania
Europejskie Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody (ECMWF) podobnie prognozuje falę obfitych opadów deszczu, przemieszczającą się od Śląska, przez Małopolskę i Podkarpacie, po Lubelszczyznę i Podlasie. Szczególnie ulewne opady wystąpić mają w okresie od 10 do 16 czerwca. Prognozowane odchylenie sumy opadów od normy, widoczne na mapie prognostycznej w postaci niebieskiej smugi biegnącej od Alp, przez Karpaty, po Ukrainę i Białoruś, wynieść ma w tym tygodniu do 30 l/mkw. na krańcach południowych Polski. Sumy opadów dla czerwca w górach wynoszą średnio ponad 200 litrów w Tatrach i około 160-180 litrów na Podhalu i w Beskidach. Szacowane wartości odchylenia na tle średniej nie są wcale duże, ale model daje wyraźny sygnał, że przez południe i południowy wschód kraju przetoczy się żywioł, który w górach bywa nie do opanowania, a w dolinach zdarza mu się zalewać wszystko, co stoi na jego drodze. Widać jedno - dopływy górnej Odry oraz górnej i środkowej Wisły będą musiały w ciągu najbliższych dwóch tygodni odprowadzić ogromne ilości wody.
Czy przez Polskę przetoczą się tak intensywne opady jak niedawno przez Niemcy? W modelach nie widać tak obfitych sum, ale sytuacja baryczna, która doprowadziła do powodzi w niemieckiej Bawarii i Badenii-Wirtembergii, rozwinie się w sposób bardzo podobny. Za powodziami świętojańskimi stoją zawsze niże śródziemnomorskie - wiry powietrza dojrzewające w rejonie Genui i sunące na północny wschód, nad Austrią i Węgrami w kierunku Polski oraz krajów bałtyckich.
Już dziś w wyliczeniach modelu GFS widać kolejne niże wędrujące znad północnych Włoch w naszym kierunku. Od 9 czerwca jeden po drugim przetaczać się mają nad górami, dalej na wschód, zrzucając co kilkanaście godzin kolejne porcje wody. Szczególnie malownicza bruzda niskiego ciśnienia z trzema wirami powietrza uformować się ma około 10 czerwca od północnej Afryki po Skandynawię. Prognozowane odchylenie ciśnienia atmosferycznego od normy o co najmniej 10 hektopaskali "na minus" rysuje dobrze rozwiniętą dolinę, którą płynące z południa ciepłe powietrze siłą otworzy wrota dla wielkich mas wilgoci. Zapanują idealne warunki do rozwoju burz nad górami.
Poczynając od nocy z soboty na niedzielę, nadchodzące dni przyniosą nam kilka fal ulewnych opadów. Deszcz nawiedzi nas również w nocy z niedzieli na poniedziałek, a następnie po 12 czerwca. Wszystko wskazuje na to, że po tej fali nastąpią kolejne.
Pierwsze fale letniego europejskiego monsunu
Pogodny Wyż Azorski będzie usiłował wepchnąć się klinem w ten typowo letni obszar niskiego ciśnienia nad Europą, ale słoneczna pogoda nie utrzyma się długo. W czerwcu dominować mają fronty atmosferyczne z przelotnymi opadami i burzami. Brytyjczycy przyglądający się pogodzie od stuleci zauważyli pewną regularność pogody i udowodnili, że na początku oraz w połowie czerwca miejsce mają w Europie tzw. pierwsze fale europejskiego monsunu. Na Wyspach niesie on sztorm i ochłodzenie, a w naszej części kontynentu - starcia na formującym się wielkim froncie atmosferycznym.
Monsun to typ cyrkulacji powietrza między oceanem i lądem, latem związany z obszarami niskiego ciśnienia nad lądem i wysokiego nad morzem. Zjawisko, napędzane przez cyrkulację północno-zachodnią nad Atlantykiem, doprowadza w naszym rejonie do ścierania się ciepłych mas powietrza z basenu śródziemnomorskiego z chłodnymi oceanicznymi. Potyczki potrafią trwać nieprzerwanie przez dwa-trzy tygodnie. Motorem tych silnych zjawisk są kliny ciepła rozciągające się od południowej po wschodnią Europę oraz zatoki chłodu nad zachodnią, wciskające się również nad Polskę. Pięknie rysuje się ten kontrast około 13 czerwca w wyliczeniach modelu GFS dla pola wysokości geopotencjału na wysokości 5 km, co w uproszczeniu wiąże się z ilością energii w atmosferze.
Zarówno amerykański, jak i europejski model są zgodne w tym, że burzowa i cyklonalna pogoda utrzymać się może nad środkową Europą aż do końca czerwca. Wartości temperatury między 20 a 30 st. C i padający co jakiś czas deszcz przy wtórze burz mogą okazać się zupełnie przyjemną i korzystną pogodą. Jednak prognozowane na południu opady powyżej normy zwiastują niebezpieczeństwo wystąpienia podtopień, zalań i zniszczeń.
Co dalej?
Według amerykańskiego modelu Narodowej Administracji Oceanu i Atmosfery, czerwiec ma cechować temperatura średnia miesięczna w normie, ale opady mogą znacznie przekroczyć średnią sumę z wielolecia. To przy średnich sumach rzędu 60-70 litrów w Wielkopolsce do 160 litrów w obszarach podgórskich stanowi dla nizin na ogół dobrą perspektywę, dla gór - niekoniecznie.
Sezon burzowy w tym roku zaczął się dość wcześnie i z przytupem. W końcu jednak przyjdzie i letnie uspokojenie, zapanuje słoneczny wyż umożliwiający w lipcu rozwój czapy ciepła nad Europą. Po opadach świętojańskich prędzej czy później przyjdą fale upału. Ale nadmiar energii, szukając ujścia, wyzwoli miejscami nawałnice. Wiele wskazuje na to, że w Polsce lato w tym roku może obfitować w zjawiska ocierające się chwilami o ekstrema, termicznie i opadowo, co zaczęło być normą.
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NataliAlba/AdobeStock, GFS/wetter3.de