Kilka dni temu w lecznicy dla zwierząt w Przemyślu przeprowadzona została operacja przeszycia języka. Pacjentem "szpitala dla zwierząt" był kot Teodor, który został potrącony przez samochód.
Z krawiecką precyzją
Lekarze tłumaczą, że zabieg był wyjątkowo skomplikowany i wymagał niezwykłej precyzji, bo po wypadku język był w strzępach i w dodatku nadziany na kieł.
- Język trzymał się na płacie mięśnia, więc odszukaliśmy to, co musiało być ze sobą połączone. Można powiedzieć, że zabieg przypominał krawiectwo, czyli dopasowaliśmy do siebie materiał, który nam został, i go zszyliśmy - powiedział lek. wet. Radosław Fedaczyński.
Bez języka kot by nie przeżył
Operacja była niezbędna dla Teodora, ponieważ bez języka kot nie byłby w stanie przeżyć. - Język jest dla kota podstawowym narzędziem do pobierania płynów. Kot, który nie ma języka, jest skazany na śmierć głodową z wycieńczenia - wyjaśnił lek. wet. Andrzej Fedaczyński.
Jak zaznaczają weterynarze, kot ma się już dobrze i znalazł nowy dom.
Nieważne, czy dzikie, czy udomowione
Przemyska klinika rocznie przyjmuje ponad 13 tys. zwierząt. - Z czego około 800 to zwierzęta niczyje lub dzikie - wyjaśnił lek. wet. Andrzej Fedaczyński. Trafiają tam między innymi rysie, lisy, świnki, bociany, ale także jeże czy żółwie. Obecnie jednym z pacjentów jest papuga, która cierpi na depresję i odbywa psychoterapię.
W przemyskiej klinice leczone są zarówno zwierzęta dzikie, jak i udomowione
Autor: kt/mj / Źródło: TVN Meteo