Kleszcze można spotkać praktycznie wszędzie tam, gdzie jest zielono, nie tylko w lesie czy na łące, ale również w parkach miejskich i na placach zabaw. Anna Grochowska, biolog badająca patogeny przenoszone przez te pajęczaki apeluje, aby także po powrocie ze spaceru w zieleni miejskiej sprawdzić, czy nie wracamy z nieproszonym gościem.
Kleszcz pospolity ma bardzo szerokie spektrum żywicieli - w tym gatunki zwierząt, które mieszkają w miastach.
- Nauczyliśmy się już sprawdzać, czy nie złapaliśmy kleszcza po powrocie z łąki czy lasu. Ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że kleszcza można znaleźć też w parku miejskim albo na placu zabaw. Nie są tam rzadkością - ostrzega Anna Grochowska, doktorantka z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, która prowadzi badania na kleszczach. - Żywicielami kleszczy są głównie małe gryzonie i dzika zwierzyna. W warunkach miejskich mogą to być na przykład jeże, wiewiórki, ptaki czy psy - dodała. Kleszcz w ciągu życia potrzebuje przynajmniej trzech żywicieli. - Cyrkulacja patogenów za jego pośrednictwem jest więc duża - podkreśla.
Choroby odkleszczowe
Biolog przypomina, że chorobami odkleszczowymi są nie tylko borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu, ale i również babeszjoza, tularemia, riketsjoza czy anaplazmoza. Jak tłumaczy, krętek boreliozy potrzebuje zwykle około 24 godzin, aby trafić do gruczołów ślinowych kleszcza, a potem - do organizmu żywiciela. Jednak już w przypadku wirusa kleszczowego zapalenia mózgu na infekcję narażeni jesteśmy w ciągu 30 minut od ugryzienia. Im szybciej więc pasożyta usuniemy, tym lepiej.
Kleszcze w miastach
Anna Grochowska i jej współpracownicy z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku w niedawnej publikacji w "Scientific Reports" podsumowali różne, prowadzone przez ponad ćwierć wieku (1991-2017) badania naukowców z całej Europy, próbujących ustalić, jaki odsetek w miastach (i na terenach podmiejskich) stanowią kleszcze roznoszące choroby.
Jakie jest więc ryzyko, że kleszcz, którego złapiemy w mieście, jest zainfekowany którąś z chorób? Widełki są bardzo szerokie - w polskich miastach, w zależności od badania, ryzyko wynosiło od 1,6 do 28,7 procent. Jeśli chodzi o Europę, to bywają okolice (choćby na Węgrzech), gdzie zakażonych było prawie 50 procent badanych pajęczaków.
Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku sprawdzali też zależność pomiędzy odsetkiem zakażonych kleszczy a klimatem. Okazało się, że większy procent zainfekowanych kleszczy występuje na obszarach podzwrotnikowych. Większy ich odsetek jest też tam, gdzie panuje wyższa temperatura i większe opady w styczniu, a niższe - latem.
- Kleszcze dłużej są tam aktywne i rośnie szansa, że w ciągu roku dojdzie do infekcji - komentuje Grochowska. Badaczka pytana, czy zmiany klimatu w Polsce mogą doprowadzić do większego ryzyka infekcji odkleszczowych, powiedziała, że trudno powiedzieć, bo choć kleszczom może sprzyjać rosnąca temperatura, to już szkodzą im zimy bez opadów deszczu i śniegu, a także susze, z którymi ostatnio coraz częściej mamy w Polsce do czynienia.
W publikacji podsumowano, że w USA co roku zgłaszanych jest 30 tysięcy przypadków boreliozy, ale prawdziwa liczba przypadków wynosić może nawet 300 tysięcy. W Europie trudniej zebrać dokładne dane na ten temat, ale szacuje się, że to ponad 65 tysięcy przypadków rocznie. Tu najwyższe współczynniki zachorowalności notuje się w Niemczech, Austrii, Słowenii i Szwecji.
W ramach prac nad swoim doktoratem Anna Grochowska bada kleszcze w Białymstoku i Augustowie. Jak to wygląda?
- Wzbudzam sensację, bo w ramach moich badań chodzę po terenach zielonych ciągnąc za sobą po podłożu zatkniętą na kiju białą flagę z flaneli - śmieje się. Opowiada, że do materiału przyczepiają się siedzące na roślinach kleszcze - jest to bowiem ich sposób polowania. Badaczka zbiera potem z materiału pasożyty i bada je pod kątem przenoszonych przez nie chorób. - Jeśli mam "dobry dzień'", to kleszczy pospolitych łapie się około 30 w ciągu godziny. A tych większych kleszczy łąkowych zdarzało się nawet 50-60 - opowiada.
Doktorantka dodaje, że kiedy zdała sobie sprawę, ile tych kleszczy jest w mieście - stała się o wiele ostrożniejsza. - Staram się chodzić środkiem ścieżek. I nie deptać trawników - mówiła.
Autor: anw/aw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock