Ponad 530 interwencji podjęli już tej zimy ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR - powiedział w poniedziałek ratownik dyżurny stacji w Szczyrku Dawid Kubala. Najczęściej udzielali pomocy narciarzom na stokach. Około 20 razy wyruszali również na wyprawy poszukiwawcze.
Kubala poinformował, że w miniony weekend goprowcy byli wzywani ponad 60 razy. Jeszcze kilka lat temu tak duża liczba interwencji w ciągu dwóch dni traktowana byłaby jako smutny rekord. Obecnie staje się normą.
Zdaniem Jerzego Siodłaka, naczelnika Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, wypadków narciarskich tej zimy wydarzyło się więcej niż w analogicznych okresach poprzednich lat. To między innymi wynik tego, że sezon zimowy rozpoczął się w Beskidach wcześniej. Wpływ na liczbę interwencji ma także rosnąca popularność beskidzkich kurortów, szczególnie Szczyrku, gdzie ostatnio gruntownie zmodernizowana została infrastruktura narciarska. Na stokach jest mnóstwo narciarzy. Przyczyną wypadków jest głównie nadmierna brawura i przecenienie własnych umiejętności. Naczelnik wskazał, że ratownicy najczęściej mają do czynienia z drobniejszymi urazami kończyn, jak skręcenia stawów. Zdarzają się jednak też złamania kończyn, czy poważne urazy wielonarządowe.
Snowboardzista w "studni drzewnej"
Ratownicy GOPR pomagają też w niecodziennych sytuacjach. W minioną sobotę w rejonie Zbójnickiej Kopy w Szczyrku do tak zwanej studni drzewnej, która tworzy się po obfitych opadach śniegu głównie wokół świerków, wpadł snowboardzista. Mężczyzna zszedł około 10 metrów poza trasę, żeby sfotografować widoczne stamtąd Tatry.
- Upadek około 2,5 metra w dół przy takiej ilości śniegu na szczęście nie spowodował żadnego urazu, ale mężczyzna nie był w stanie wydostać się o własnych siłach. Pomóc musiało mu trzech ratowników - podali w poniedziałek goprowcy.
Pomimo ciężkich warunków na szlakach w Beskidach i apeli GOPR o rozsądek zdarzają się turyści, którzy idą w góry bez odpowiedniego przygotowania. To bardzo niebezpieczne. W sobotę przekonała się o tym kobieta, która ugrzęzła w głębokim śniegu w okolicach Przełęczy Kocierskiej. Wybrała się w góry bez nart skiturowych lub rakiet śnieżnych. Pomoc goprowców okazała się niezbędna.
Na straży od lat 50.
Grupa Beskidzka jest największą spośród działających w ramach GOPR. Korzeniami sięga Beskidzkiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które powstało w listopadzie 1952 r. Działa na terenie Beskidu Śląskiego, Żywieckiego, Małego i zachodniej części Makowskiego. Grupa zrzesza ok. 300 czynnych ratowników.
Autor: map / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: GOPR Beskidy