Służby pracujące przy zabezpieczaniu uszkodzonej zapory w pobliżu angielskiego miasta Whaley Bridge walczą nie tylko z żywiołem, ale i mieszkańcami. Część z nich odmawia ewakuacji, mimo że konstrukcja może w każdej chwili runąć. Spotyka się to z ostrą krytyką ze strony przedstawicieli służb.
Z najbardziej zagrożonych terenów miasta Whaley Bridge w hrabstwie Derbyshire ewakuowano półtora tysiąca osób.
Część ściany zbiornika retencyjnego Toddbrook w czwartek zawaliła się pod naporem wody. Zapora wciąż grozi przerwaniem, a w efekcie zalaniem miasta.
"Będziemy musieli ich ratować"
Część ewakuowanych mieszkańców zebrała się w szkole w sąsiednim mieście Chapel-en-le-Frith. W niedzielę lokalne służby poinformowały, że nie będą mogli wrócić do swoich domów, żeby zabrać potrzebne rzeczy, m.in. ubrania czy lekarstwa.
Jak powiedziała zastępczyni naczelnika policji Derbyshire, Rachel Swann, decyzja zapadła po tym, jak część z mieszkańców wróciła do domów po potrzebne rzeczy, a potem odmówiła powrotu do miejsca ewakuacji.
Według Swann, cytowanej przez portal brytyjskiego dziennika "The Guardian", 31 osób mieszkających w 22 domach odmówiło ich opuszczenia. Takie zachowanie określa jako "rozczarowujące i stwarzające zagrożenie dla życia".
- Gdy zapora runie, ci ludzie zginą, jeżeli pozostaną w strefie ewakuacji. Będziemy zmuszeni, żeby ich ratować, a to narazi życie członków ekip ratunkowych. Nalegam, żeby opuścili swoje domy - powiedziała Swann.
Dodała również, że według najczarniejszego scenariusza mieszkańcy nie będą w stanie wrócić do siebie przez siedem dni.
Winny deszcz
Zniszczenia na zbiorniku retencyjnym Toddbrook powstały po ulewnych opadach deszczu. Dzięki pracy 24 pomp od czwartku udało się wypompować więcej niż jedną trzecią wody z akwenu.
After a long night pumping water at #WhaleyBridge we needed to relocate our High Volume Pump. Physical work at 04:30 but the beautiful setting and sunrise took away the pain. Great work #Rugeley crew. pic.twitter.com/BrHnPRhHJl
— Staffordshire Fire & Rescue Service (@StaffsFire) August 4, 2019
W piątek nad zbiornikiem pojawił się wojskowy śmigłowiec Royal Air Force chinook, który przenosił 400 ton mieszanki piasku, żwiru i kamienia. Zrzucał tę mieszankę w workach na ścianę zbiornika. Ma to wzmocnić uszkodzoną zaporę.
W niedzielę służby informowały, że zapora jest stosunkowo stabilna.
- Jest to w dużej mierze zasługa wypompowania większej ilości wody. Inżynierowie, wraz z upływem czasu, dokonają kolejnej oceny tego, jak radzi sobie zapora. Wojsko będzie gotowe, by wrócić, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale myślę, że najgorsze mamy za sobą - mówił, cytowany przez portal telewizji BBC, dowódca skrzydła Coles, biorący udział w akcji.
- Mieliśmy szczęście, że pogoda nam sprzyjała - dodał, mając najprawdopodobniej na myśli zapowiadane intensywne burze, które ostatecznie ominęły region.
Autor: ml/ja / Źródło: BBC, Reuters