Hawajski wulkan Kilauea po raz ostatni wybuchł 3 listopada 1983 roku i od tego czasu nieustannie wypluwa z siebie "świeże porcje" lawy. W 2014 roku, prawie 31 lat później, "fala" stopionej skały znajduje się nieco ponad 60 m od ludzkich siedzib wybudowanych u stóp wznoszącego się na wysokość 1247 m n.p.m. wulkanu.
Władze Hawajów poinformowały, że w poniedziałek 27 października wydobywająca się z wulkanu Kilauea stopiona skała znajdowała się w odległości zaledwie 64 metrów od najbliższych ludzkich siedzib.
Uświadomione zagrożenie
Służby bezpieczeństwa sugerują osobom zamieszkującym w pobliżu rozważenie opuszczenia dotychczasowych lokum i przeniesienie się dalej od czoła fali stopionej skały. Eksperci od zatruć dymem podkreślają, by w miarę możliwości unikać wdychania oparów i ustawiać się od zawietrznej.
- Chcemy mieć pewność, że osoby zamieszkałe w pobliżu są świadome zagrożenia ze strony powoli napływającej lawy - podkreśla Darryl Oliveira kierujący sztabem zarządzania kryzysowego. - W przypadku koniecznej i szybkiej ewakuacji ci ludzie muszą być do niej odgórnie przygotowani. To pozwoli na uniknięcie tragedii - wyjaśnia Oliveira.
"Statyczny" spływ
Będąca coraz poważniejszym zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców lawa pojawiła się na zboczu góry po raz pierwszy 27 czerwca. Z początku była dość "statyczna", ale od kilku tygodni z niepokojem obserwuje się jej powolny spływ po zboczu sięgającej 1247 m n.p.m. góry.
Należy zauważyć, że dość prędki - od niedzieli 26 października do poniedziałku 27 października pokonała w sumie 251 metrów. Obecnie czoło rozciągającej się na 100 metrów stopionej, płonącej skały "wtłacza się" na cmentarz przy wiosce Pahoa, zamieszkałej przez około 800 osób.
Fala samych problemów
Wykonywane w poniedziałek obserwacje wykazały, że magma przemieszczała się z prędkością około 9-13 metrów na godzinę. Przed południem zwolniła do tempo 1,8 m/h, ale eksperci nie mają wątpliwości, że zetknie się z zabudowaniami lada dzień.
Napierająca "fala" stopionej skały może uniemożliwić płynny ruch lądowy, blokując jedną z dróg. Stanowi połączenie użytkowane dziennie przez około 10 tys. samochodów. Jej nieprzejezdność odcięłaby około 8 tys. ludzi, zamieszkujących dystrykt Puna.
By zminimalizować zagrożenie i potencjalne szkody, władze wyspy i Amerykański Czerwony Krzyż zorganizowały obozy dla ewakuowanej ludności, gdzie zgromadzono odpowiednie zapasy żywności i pitnej wody.
Autor: mb/rp / Źródło: Reuters TV