Strażacy walczą z dwoma rozległymi pożarami, które trawią Kalifornię. Żywioły zlokalizowane są po przeciwnych stronach stanu. Gaszenie utrudnia porywisty wiatr.
Jeden z pożarów - Tick - zmusił 50 tysięcy mieszkańców miasta Santa Clarita w hrabstwie Los Angeles do opuszczenia swoich domów.
- O trzeciej nad ranem zapukali do drzwi szeryfowie, mówiąc, że musimy wyjść i to teraz - relacjonowała Lisa Gott, mieszkanka Santa Clarita.
Ogień w krótkim czasie objął ponad dwa tysiące hektarów zarośli.
Drugi pożar - Kincade - wybuchł w hrabstwie Sonoma słynącym z winnic.
Stan wyjątkowy
Pożar Kincade zniszczył co najmniej 55 budynków. Ponad dwa tysiące osób zostało ewakuowanych - podaje kalifornijski departament ds. leśnictwa i ochrony przeciwpożarowej. W piątek spłonęło tam prawie 10 tysięcy hektarów terenów.
Gubernator Kalifornii Gavin Newsom ogłosił stan wyjątkowy. Wiele rodzin obawia się o swoje bezpieczeństwo, a przerwy w dostawie prądu tylko je pogarszają. - Kiedy wyłączy się zasilanie, tracimy zasięg w telefonach, nie możemy oglądać telewizji i nie wiemy, co się dzieje, gdzie należy się ewakuować - tłumaczył David Gott, mieszkaniec Santa Clarita.
Gaszenie utrudniał suchy, gorący i porywisty wiatr, który w porywach wiał z prędkością 112 kilometrów na godzinę. Ponadto jakość powietrza w Los Angeles i rejonie zatoki San Francisco znacznie się pogorszyła.
Od kilku lat Kalifornia zmaga się z suszą, a wysoka temperatura i wiatr jeszcze bardziej wzmagają pożary.
Autor: anw/map / Źródło: Reuters, CNN, APTN