- Widzieliśmy tornada ognia idące w naszym kierunku - opowiadał o dramatycznych chwilach mężczyzna z Tasmanii , który z żoną i piątką wnuków uratował się przed żywiołem, uciekając do morza. Rozległe pożary nie przestają nękać południowo-wschodnich stanów Australii. Strażacy robią co mogą, żeby opanować sytuację, zanim upał znów się nasili.
Historia pewnej rodziny z Tasmanii wzbudziła duże poruszenie nie tylko w Australii. Dzięki przytomności umysłu w bardzo niebezpiecznej sytuacji dziadkowie opiekujący się piątką małych wnuków ocalili je przed szalejącym pożarem. Kiedy ogień dotarł do ich domu, pobiegli do morza i schronili się pod pomostem.
"Wszystko się paliło i eksplodowało"
- Dzieci pod opieką babci wysłałem na pomost. Nie było innej drogi ucieczki. Ogień szalał przez trzy godziny. Jest tu pełno drewna, wszystko się paliło i eksplodowało - opowiadał dziadek rodziny Tim Holmes. - Widzieliśmy tornada ognia idące w naszym kierunku i wiedzieliśmy, że wszędzie wokół nas jest ogień.
Mężczyzna fotografował dramatyczną sytuację. Miał nadzieję, że jeśli nie przeżyją, po ich śmierci fotografie przetrwają i będą pamiątką dla rodziców dzieci. Na szczęście zakończenie nie było tak tragiczne. - Czuję, że to błogosławieństwo, że moja rodzina jest cała i zdrowa. Rzeczy materialne da się zastąpić, ale ludzi nie. To będzie niesamowite wspomnienie - powiedział ojciec dzieci.
Część mieszkańców Tasmanii wciąż zaginiona
Na Tasmanii, która zaczęła płonąć jako pierwsza z australijskich stanów, sytuacja nadal jest bardzo trudna. Utrzymuje się duży pożar na Półwyspie Tasmana, w pobliżu obszarów już dotkniętych poważnymi stratami w weekend. Jak dotąd nie pojawiły się doniesienia o śmiertelnych ofiarach, ale wciąż nieznany jest los około setki mieszkańców wyspy, z którymi nie ma kontaktu od weekendu.
W walce z ogniem pomaga panujące w ostatnich dobach ochłodzenie. - Mimo że sytuacja w tej chwili trochę sie uspokoiła, nie oznacza to, że ludzie mogą odetchnąć - powiedział Paul Symington z tasmańskiej straży pożarnej. - Wciąż muszą być czujni, nadal monitorować strony internetowe i radio, żeby wiedzieć, kiedy coś się zmieni - ostrzegał.
Gaszą setkami wozów i dziesiątkami samolotów
Lepsze warunki pogodowe chcą też wykorzystać strażacy zmagający się z pożarami w innych stanach. Chcą odzyskać kontrolę nad jak największym terenem, bo według prognoz wkrótce upał znów ma się nasilić, a do tego ma się pojawić silny wiatr, który będzie wzmagał ogień.
Najgorsza sytuacja panuje w południowo-wschodnich stanach Australii. W Nowej Południowej Walii ze 126 pożarami w rejonie miasta Cooma walczyło ponad 80 samolotów gaśniczych, około 360 wozów strażackich i ponad tysiąc ochotników. Mocno nękane przez ogień są też okolice tamtejszych miast Yass i Sussex Inlet.
Ogień zabił 10 tys. owiec
Pożary wypalają nie tylko tysiące hektarów lasów. Docierają też na pastwiska. Pojawia się coraz więcej doniesień o startach wśród bydła. Jak poinformowała lokalna telewizja Nine Network, w samej Nowej Południowej Walii ogień zabił już 10 tys. owiec.
Nad rozległymi obszarami unoszą się dymy z pożarów. W czwartek sprawiły, że z powodu bardzo słabej widzialności zamknięto ruch na biegnącym na południe od Sydney odcinku drogi ekspresowej Princess Highway.
Autor: js/rs / Źródło: Reuters TV, ENEX, BBC