Chińskim służbom udało się udrożnić zniszczone odcinki dróg prowadzące do dwóch miejscowości odciętych od świata po sobotnim trzęsieniu ziemi w Syczuanie. Dzięki temu dotrą tam ekipy ratownicze, a także dostawy najpotrzebniejszych artykułów. Liczba ofiar śmiertelnych i osób uznanych za zaginione wzrosła do 208, a co najmniej 11,5 tys. zostało rannych.
W niedzielę poprawiła się sytuacja mieszakńców dwóch miejscowości mocno poszkodowanych w trzęsieniu ziemi, które w sobotę nad ranem nawiedziło chińską prowincję Syczuan. Zostały one odcięte od świata po tym, jak zniszczeniu uległy odcinki prowadzących do nich dróg.
Najpierw służbom udało się przywrócić ruch na zrujnowanym odcinku drogi S210, łączącym odcięte Lingguan z pobliskim miastem Lushan. Kilka godzin później udrożniony został kolejny fragment tej drogi, prowadzący z Lingguan do drugiej odizolowanej miejscowości - Baoxing.
Dzięki temu mogły dotrzeć tam ekipy ratownicze oraz transporty z wodą i żywnością oraz artykułami pierwszej potrzeby. W 58-tysięcznym Baoxing sobotnie wstrząsy zniszczyły wszystkie domy, w tym również te niedawno odbudowane po tragicznym trzęsieniu ziemi z 2008 r.
Dziesiątki tysięcy bez dachu nad głową
Chińskie media podają, że w sobotnim trzęsieniu ziemi poniosło śmierć lub uważanych za zaginionych jest 207 osób. Co najmniej 11,5 tys. osób zostało rannych, w tym 960 cięzko.
Poszkodowane zostały głównie tereny wiejskie prowincji Syczuan. Zawaliły się tysiące domów. Dziesiątki tysięcy ludzi spędziły noc pod gołym niebem lub w samochodach w obawie przed wstrząsami wtórnymi. Dla poszkodowanych przygotowano specjalne namioty, lokalne szpitale są przepełnione. Służby ratunkowe odgruzowują wioski w poszukiwaniu ludzi, którzy mogli przeżyć katastrofę.
Wysadzają gruzowiska
Akcję ratowników utrudniają liczne osunięcia ziemi, a także ulewne deszcze, które zaczęły padać w nocy z soboty na niedzielę czasu lokalnego. Do niektórych wiosek w kolejce ustawiały się karetki pogotowia, straż pożarna i wojsko, bo dojazd utrudniały, a czasem nawet uniemożliwiały powstające osuwiska. Ekipy ratunkowe wysadzają gruzowiska zalegające na drogach za pomocą dynamitu.
W niedzielę z drogi wypadł wojskowy samochód wiozący 17 żołnierzy. Jeden z niosących pomoc zginął na miejscu, a kilku zostało rannych.
Pod gruzami mogą być ludzie
Na miejsce trzęsienia skierowano ok. 2 tys. żołnierzy, którzy mają wspierać akcję ratowniczą. Prezydent Xi Jinping i premier Li Keqiang zadeklarowali, że zostaną podjęte wszelkie działania dla ratowania jak największej liczby poszkodowanych.
Portal informacyjny sina.com podał, że pod gruzami zawalonego uniwersytetu w Ya'an są uwięzieni studenci.
Mieszkaniec 13-kondygnacyjnego wieżowca w Chengdu mówił, że budynek trząsł się przez ok. 20 sekund, a z sąsiednich budynków spadały dachówki.
Wiele wstrząsów wtórnych
Epicentrum znajdowało się w okolicy 1,5-milionowego miasta Ya'an, a hipocentrum na głębokości około 13 kilometrów. Do szpitali trafiły dziesiątki rannych. Przed budykiem stworzono prowizoryczne centrum, w którym lekarze oceniają stan zdrowia poszkodowanych i decydują o dalszym leczeniu
Małe chińskie wioski położone najbliżej epicentrum zamieniły się w gruzowiska.
Wstrząsy, które pojawiły się w krótko po godz. 8 czasu miejscowego (godz. 2 w nocy z piątku na sobotę naszego czasu), były odczuwalne w oddalonej o ok. 140 kilometrów od Ya'an stolicy prowincji, Chengdu, i w sąsiednich prowincjach.
Odnotowano ponad tysiąc wstrząsów wtórnych, z których najsilniejszy miał 5,1 w skali Richtera.
Podobne do katastrofy sprzed 5 lat
W maju 2008 roku w trzęsieniu ziemi o sile 7,9 w tej samej prowincji zginęło lub zaginęło 90 tys. ludzi. Świadkowie sobotniego trzęsienia porównują jego siłę do kataklizmu sprzed pięciu lat.
Autor: js,pk//tka,mj / Źródło: PAP, Reuters, CNN