Ogień w Chorwacji strawił już tysiące hektarów lasu. Z pożarami walczą także strażacy w Czarnogórze i proszą o pomoc sąsiednie państwa. Na zdjęciach, które mieszkańcy objętych ogniem terenów zamieszczają na portalach społecznościowych, widać jak duże zniszczenia sieje żywioł.
We wtorek władze Chorwacji poinformowały, że pożary zagrażające miastu Split zostały opanowane. Od poniedziałkowego poranka płomienie zajęły 4500 hektarów lasów i zarośli.
W późnych godzinach w poniedziałek żołnierzom udało się powstrzymać ogień przed wdarciem się do miasta. Burmistrz miasta informuje, że we wtorek sytuacja uległa znacznej poprawie.
Kilku setkom strażaków wezwanych z całego kraju pomagały śmigłowce przeciwpożarowe.
Jeden z lokalnych szpitali podał, że szesnaście osób zostało rannych. Otrzymali pomoc medyczną.
W poniedziałek po południu płonęło już tylko kilka miejsc. Jeden z pożarów zagrażał miastu Srinjine, położonemu na południowy wschód od Splitu.
Późna pomoc armii?
Damir Krsticevic, minister obrony Chorwacji złożył we wtorek rezygnację po tym, jak prezydent kraju Kolinda Grabar-Kitarovic, wyraziła opinię, że wojsko za późno przystąpiło do walki z ogniem. Taka pomoc byłaby bardzo potrzebna strażakom.
- Rozmiar pożaru był tak ogromny, że potrzebna była każda możliwa pomoc - powiedziała prezydent.
Premier Chorwacji, Andrej Plenkovic, odrzucił rezygnację Krsticevica. Uzasadnił to tym, że armia może angażować się w różne sytuacje dopiero wtedy, gdy zostanie do tego wezwana.
Zobacz zdjęcia obrazujące ogromną siłę żywiołu:
Najgorzej w okolicach Splitu
Władze Splitu zaapelowały do mieszkańców, aby zachowali spokój i nie oddalali się z domów. Zalecają również zamykać okna, gdyż w powietrzu nadal unoszą się kłęby dymu. W niektórych częściach miasta do tej pory nie ma prądu.
W niedzielę paliły się również okolice miasta Pula na północy kraju. Rozpętały się również na południu, w okolicy Sibenika. Ogień pojawił się na wyspach Pag i Vir.
Jeśli sytuacja się nie ustabilizuje, Chorwaci również rozważą pomoc innych krajów. Premier kraju Andrej Plenković zaplanował na wtorek nadzwyczajne posiedzenie.
Dotychczasowa akcja ratownicza
W niedzielę dwóm samolotom straży pożarnej udało się powstrzymać płomienie przed zajęciem domów w mieście Brodarica niedaleko Sibenika. Droga przebiegająca niedaleko miasta Sestanovac w okolicy Splitu była zamknięta z powodu gęstego dymu.
- Naszym domom nic nie zagraża, jednak przyszliśmy tutaj, aby pomóc innym. Wszyscy z własnymi samochodami i pomocnym wyposażeniem - powiedział wtedy Stipe Bekavac, mieszkaniec Sestanovacu.
Utrudniają upał i silny wiatr
Silny północny wiatr powoduje, że gaszenie pożaru jest skomplikowane. Władze ostrzegają przed używaniem ognia na świeżym powietrzu.
Ogromnym problemem jest silny wiatr oraz susza. W ostatnich dniach na Bałkanach utrzymują się upały a temperatura sięga 40 stopni. Władze apelują do mieszkańców i turystów, aby nie wzniecali ognia.
Pożary rozpoczęły się w tych miejscach:
Konieczna ewakuacja w Czarnogórze
Telewizja czarnogórska poinformowała, że niektórzy mieszkańcy czarnogórskiego miasta Herceg Novi, położonego na wybrzeżu, musieli ewakuować się ze swoich domów. Pożary zaobserwowano również w okolicy stolicy Czarnogóry, Podgoricy.
W poniedziałek rano ponad 100 turystów ewakuowano z czarnogórskiego półwyspu Lustica nad zatoką Boka Kotorska. Według relacji policji musiał interweniować okręt marynarki wojennej.
W walkę z ogniem włączyło się chorwackie wojsko.
- Nasze siły są niewystarczające do ugaszenia pożarów o takiej skali - powiedział Stevan Katić, przedstawiciel samorządu miasta Herceg Novi.
- Sytuacja na półwyspie Lusztica jest krytyczna. Minister spraw wewnętrznych Czarnogóry wezwał do uruchomienia unijnego mechanizmu ochrony ludności cywilnej - napisano w oświadczeniu, które zostało wydane w poniedziałek wieczorem.
Strażacy walczą z ogniem też w sąsiedniej Bośni i Hercegowinie, gdzie odnotowano pożary między innymi w miastach Mostar i Trebinje na południu kraju.
Materiały otrzymaliśmy również na Kontakt 24:
Autor: ao/map/sj/wd/tw/aw / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Damira Kalajzic/Facebook