Na Hawajach, w strefie aktywności wulkanu Kilauea, pojawiają się coraz to nowe szczeliny, z których unoszą się chmury pyłu. Mogą być szkodliwe nawet dla osób, które znajdują się poza zagrożonym obszarem. Dzięki specjalnym instrumentom naukowcy z NASA ustalili, na jakiej wysokości znajdują się zanieczyszczenia.
Udało się zarejestrować chmury dymu wydostające się z hawajskiego wulkanu Kilauea. Obraz został pozyskany przy pomocy specjalistycznego spektroradiometru MISR (Multi-angle Imaging SpectroRadiometer) umieszczonego na satelicie NASA Terra. Ustalono dzięki temu, że dym opływa południowe wybrzeże wyspy Big Island i przemieszcza się w kierunku południowo-zachodnim.
Dym zalega nisko
Istotną funkcją instrumentu MISR jest wykonywanie zobrazowań pod różnym kątem za pomocą dziewięciu zamontowanych kamer. Dzięki temu obliczono wysokość chmury dymu. Zdjęcia zrobione 6 maja o godzinie 11 pozwoliły stwierdzić, że jej wierzchołek znajdował się na wysokości dwóch kilometrów, a im dalej na południe i zachód, tym był niżej.
Względnie niska wysokość zalegania chmury dymu oznacza, że popiół i dwutlenek siarki pozostaje blisko ziemi, co może odbić się negatywnie na zdrowiu mieszkańców wyspy. W dniu wykonania zdjęć satelitarnych o godzinie 11 zawartość cząsteczek PM2,5 wynosiła 18 μg/m3, o czym poinformował Departament Zdrowia stanu Hawaje. Taka wartość potwierdza informacje uzyskane przy pomocy MISR, które wskazują, że popiół znalazł się również na poziomie gruntu.
Kilauea pozostaje aktywny
Na wykonanym zobrazowaniu większość wyspy przesłaniają chmury. Widać między innymi wschodnie tereny, skąd rozciąga się pióropusz dymu. Pojawiło się tam już 17 pęknięć, przez które wciąż wydobywa się lawa, zalewając między innymi tereny sąsiedztwa Leilani Estates. Czytaj więcej na ten temat.
Kilauea jest najbardziej aktywnym wulkanem na świecie, który wybucha niemal nieprzerwanie od 1983 roku. Nic nie wskazuje na to, aby erupcja miała dobiec końca.
Autor: amm/aw / Źródło: NASA