W wieku 50 lat w Gdańsku zmarł Jarosław Winiecki - przez wiele lat operator TVN24 i "Faktów". Prywatnie zajmował się muzyką, którą próbował zarazić innych. - Zawsze był spokojny i opanowany, w każdej chwili gotowy do działania - wspominają osoby, z którymi pracował.
Pracę operatora obrazu w TVN rozpoczął we wrześniu 2005 roku. Pomagał nie tylko młodszym operatorom - cenne wskazówki często dawał również początkującym dziennikarzom. - Wielu rzeczy mnie nauczył. Jak słuchać, rozmawiać, w kadr się nie wp...ć – wspomina Karina Rudzińska, producentka TVN24.
Zawsze był spokojny, opanowany i w każdej chwili gotowy do działania. Nigdy nie potrafił zapomnieć o tym, że jest operatorem.
- Byliśmy w Berlinie. Jarek zrobił tam przepiękne zdjęcia pozostałych fragmentów słynnego muru. Po pracy poszliśmy do klubu, z którego późnym wieczorem do hotelu wracaliśmy U-Bahnem (berlińskie metro – red.). Jarek wyjął aparat i robił zdjęcia bezdomnym śpiącym w pociągu. Nawet w takim momencie nie potrafił obojętnie przejść obok dobrego kadru - opowiada Jan Błaszkowski, reporter "Faktów" i szef gdańskiego oddziału TVN24.
Jarek, jak mało kto, lubił to co robił. I robił to dobrze.
- Przez pięć lat pracowaliśmy razem bardzo często, nie jestem w stanie policzyć, ile wspólnie zrobiliśmy live-ów i materiałów do "Prosto z Polski". Na zdjęciach wystarczyło spojrzenie i wiedzieliśmy, że mamy ujęcie otwierające materiał – dodaje Anna Kleina, która razem z Jarkiem rozpoczynała pracę w TVN24.
- W każdej sytuacji można było na niego liczyć. W pracy dogadywaliśmy się bez słów. A to było bezcenne - dodaje Daniel Stenzel, reporter TVN24.
Zanim jeszcze został operatorem obrazu w TVN24, był muzykiem. Do końca marzył, by osiągnąć w tym sukces. Grał na trąbce, instrumentach klawiszowych, był dj-em. Przez lata występował na alternatywnych scenach Trójmiasta z zespołem Call System. - Dopiero kiedy poznaliśmy się w redakcji, zdałem sobie sprawę, że jako student historii byłem na koncercie Jarka. To było ciekawe. Cały zespół wystąpił w rzymskich togach – opowiada Błaszkowski.
Był też świadkiem wielu istotnych i głośnych wydarzeń na Pomorzu. Był w hali Stoczni Gdańskiej w 1994 roku, kiedy podczas koncertu Golden Life wybuchł pożar. Pokazywał zniszczenia, jakie wyrządził pożar kościoła św. Katarzyny. Co roku, 13 grudnia, przy okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przypominał z lekkim uśmiechem, ale i wielkim żalem, że schrzanili mu osiemnaste urodziny.
Pogrzeb Jarka będzie we wtorek, 4 lutego, o godz. 11:30 na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie.
Autor: md/ws/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Buchowski