Przez cztery lata pokonali 32500 mil morskich, odwiedzili 24 kraje, przeżyli ucieczki przez piratami i odwiedzili "najpiękniejszy koniec świata". W czasie rejsu dookoła Ziemi rodzina Mateusza i Karoliny Stodulskich powiększyła się o syna Bruna, a w drodze już jest kolejny członek rodziny. Ich rejs właśnie się zakończył.
Mateusz Stodulski wrócił w niedzielę do rodzinnego portu w Kamieniu Pomorskim po czterech latach rejsu dookoła naszej planety. Przez większość drogi towarzyszyła mu w tej przygodzie żona – Karolina, oraz syn, który urodził się już w trakcie podróży.
- Byliśmy na Morzy Śródziemnym, gdy żona wróciła na poród do Polski, a ja wtedy pracowałem jako skiper na jachtach czarterowych w Grecji, żeby podreperować nasz budżet – opowiada pan Mateusz. Gdy syn miał cztery miesiące, już cała rodzina w komplecie kontynuowała rejs.
- Pływaliśmy bardzo bezpiecznie i cały czas właściwie w zasięgu lądu. Byliśmy bardzo dobrze medycznie przygotowani, bo nasza apteczka była bardzo dobrze wyposażona. Na szczęście przez trzy lata rejsu, Bruno ani razu nam nie zachorował – opowiada pani Karolina.
W ciąży pod żaglami
Musieli zmienić jacht. Na większy. – Dopóki Bruno nie chodził, to mieściliśmy się na starym jachcie bez problemu, ale potem zrobiło się ciasno – opowiada. Na Karaibach, na Martynice, bez problemu znalazł kupca na poprzedni jacht. Musiał popracować rok, żeby zarobić brakującą sumę na większą jednostkę. – Gdyby do tej zamiany nie doszło, prawdopodobnie musielibyśmy przerwać naszą podróż – uważa.
- Pacyfik to była najprzyjemniejsza część naszej podróży. Mogliśmy poświęcić czas sobie, dziecku. To było fantastyczne – ocenia pani Karolina. – Na świecie naprawdę są wspaniali ludzie. Spotykaliśmy się z ogromnym entuzjazmem – dodaje.
Pani Karolina dopiero na Sri Lance zeszła z pokładu. – Okazało się, że żona jest w kolejnej ciąży i nie chciałem ryzykować jej dalszej podróży – mówi pan Mateusz. Dołączył do niego przyjaciel i razem ruszyli dalej.
Po drodze zdarzały się oczywiście problemy – sprzęt od czasu do czasu zawodził, pogoda czasem też nie rozpieszczała, ale najpoważniejsze zagrożenie, według podróżnika, czyhało gdzie indziej. – Największym problemem są jednak zagrożenia związane z działalnością ludzi. Na Morzu Czerwonym dwukrotnie musieliśmy uciekać przed piratami. Udało nam się dzięki dobrej pogodzie oraz atrapie broni z celownikiem laserowym, która prawdopodobnie odstraszyła pościg – opowiada żeglarz.
Najpiękniej na Polinezji Francuskiej
Ostatni etap podróży przebiegał śródlądowo – rzekami Francji i Niemiec aż do Bałtyku. W niedzielę – dokładnie po czterech latach i miesiącu - Stodulski wreszcie wrócił do macierzystego portu, gdzie czekały na niego rodzina, przyjaciele oraz tłum mieszkańców miasta, którzy chcieli mu pogratulować.
Czy było warto? Pan Mateusz nie ma wątpliwości, że tak, mimo ogromnych nakładów finansowych, ciężkiej pracy oraz goniącego go czasu i rozłąki z bliskimi. - Teraz pewnie inaczej bym się trochę przygotował: pewne miejsca bym ominął, w inne zawinął na dłużej, inne zakupy bym zrobił. Na pewno jednak chętnie bym powtórzył taki rejs – przekonuje.
Na pytanie o najpiękniejsze miejsce, jakie odwiedził, odpowiada bez wahania – Polinezja Francuska. To właśnie na tych wyspach na Pacyfiku chętnie by osiadł. – To koniec świata, ale najpiękniejszy koniec świata, jaki można sobie wymarzyć – mówi.
Teraz czas na odpoczynek i... planowanie
Przez kolejne dwa, trzy lata pan Mateusz chce jednak poświęcić rodzinie. Szczególnie, ze niedługo powiększy się o córkę. – Konieczne są naprawy na jachcie. No i trzeba podreperować budżet całkowicie zrujnowany po tej wyprawie – śmieje się. – Jestem bankrutem, ale jestem szczęśliwy – dodaje.
Tymczasem ma radę, dla wszystkich, którzy marzą o podobnych przygodach, ale nie odważyli się tego zrobić – Szukanie wymówek, przeszkód to największa krzywda, jaką można sobie zrobić. Polecam realizację wielkich marzeń. I to najlepiej bezzwłocznie – przekonuje.
Pani Karolina zdradza, że cała rodzina już myśli o kolejnych wojażach. Już w czwórkę. – Apetyt rośnie w miarę jedzenia – podsumowuje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Karolina i Mateusz Strodulscy