Wojskowy śmigłowiec leciał po nurka. Za szybko się wynurzył?

Do zdarzenia doszło w sobotę, około godziny 15.00 w pobliżu jednostki oddalonej 25 mil morskich na północny-wschód od Darłowa. Na pokładzie przebywało 8 osób. Dwóch mężczyzn zeszło pod wodę.

Jeden z nurków wypłynął na powierzchnię i sam dostał się na pokład łodzi. Wtedy źle się poczuł, więc załoga jednostki wezwała pomoc.

- Mężczyzna miał objawy choroby dekompresyjnej. Na miejscu pojawiła się załoga śmigłowca ratowniczego Mi-14PŁ/R – mówi kmdr. ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.

Piloci mieli kłopoty z ustawieniem maszyny pod wiatr. – Musieliśmy wziąć pod uwagę to, że w wodzie był drugi nurek. Nie mogliśmy swobodnie manewrować. Ale udało się – relacjonuje kmdr. por. Roman Okoniewski, dowódca akcji.

Ratownik opuścił się na dziób łodzi. Udzielił mężczyźnie pierwszej pomocy. Potem dźwigiem wciągnięto ich na pokład śmigłowca. - Kiedy go przejmowaliśmy, co chwilę tracił świadomość. Potem znów odzyskiwał siły – relacjonuje dowódca.

Śmigłowiec przetransportował 40-latka na lotnisko w Babich Dołach skąd trafił do Krajowego Ośrodka Medycyny Hiperbarycznej w Gdyni. – W tamtym momencie jego stan był stabilny – informuje Okoniewski.

Lekarze z kliniki nie zdradzają, jak teraz czuję się mężczyzna. Udało nam się jednak dowiedzieć, że prawdopodobnie w niedzielę będzie mógł opuścić szpital.

Roman Okoniewski w rozmowie z portalem tvn24.pl stwierdził, że nurkowie byli doświadczeni. – Towarzyszyła im specjalistyczna jednostka, jej kapitan raczej nie wpuściłby na pokład ludzi, którzy nie wiedzą, jak schodzić pod powierzchnię wody. Poza tym mieli odpowiedni sprzęt i uprawnienia - wspomniał Okoniewski.

Wczesną wiosną w Bałtyku są idealne warunki do nurkowania. Temperatura wody jest niska, panuje dobra widoczność, bo nie ma jeszcze żadnych glonów i innych organizmów.

Tutaj przewieziono nurka:

Autor: aa/r / Źródło: TVN24 Pomorze