Na plażach ścisk. Trudno rozłożyć na piasku ręcznik, a co dopiero przebiec z wieży do morza i uratować topiącego się człowieka. Ratownicy nie mają czasu na szukanie drogi w kolorowym labiryncie parawanów. Dlatego rozstawili własne. - To korytarze bezpieczeństwa - tłumaczą.
Na plaży we Władysławowie trudno przedrzeć się przez rzędy parawanów. Turyści wstają skoro świt i pędzą nad morze, by wykroić dla siebie choć kawałek plaży.
Te kolorowe "koczowiska" ludzi spragnionych słońca i kąpieli to nie lada problem dla ratowników, którzy podczas akcji walczą już nie tylko z czasem, ale i z parawanami.
- Dobiegnięcie do wody czy miejsca, gdzie doszło do jakiegoś incydentu, jest właściwie niemożliwe. Przechodzenie między parawanami jest naprawdę trudne i zabiera sporo czasu. A my musimy w jak najkrótszym czasie udzielić pomocy - mówi Magdalena Wyszchulska, ratowniczka.
Parawany kontra parawany
Dlatego ratownicy walczą z plażowiczami ich własną bronią. Jak? Rozstawiają rano na plaży czerwono-białe parawany, które tworzą alejki. Te w linii prostej prowadzą z plaży prosto do morza - to tzw. korytarze bezpieczeństwa.
- Są bardzo pomocne, bo ułatwiają ewakuację. My z wieży do wody mamy około 20-30 m. Gdyby nie te ścieżki, które dają nam bezpośredni dostęp do morza, pomoc trwałaby dużo dłużej. Przekonaliśmy się o tym ostatnio, kiedy jeden z plażowiczów miał atak padaczki - dodaje Wyszchulska.
Polska plaża parawanem stoi:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/jb / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze