Od kiedy na skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Dworcowej w Czersku (woj. pomorskie) pojawiły się kamery, karane jest nie tylko przejeżdżanie na czerwonym świetle, ale i rozmowa przez komórkę, jazda bez pasów, a nawet... obraźliwe gesty w kierunku urządzenia.
"Inteligentny system kompleksowej identyfikacji pojazdów" - bo tak nazywa się urządzenie - to nowinka techniczna. W Polsce jedno jest w Czersku, drugie w Jeleniej Górze. - Więcej nie ma - zapewnia z dumą Jarosław Szwil, komendant czerskiej straży miejskiej. Ale będą, bo kolejne mają stanąć w Wejherowie i Człuchowie.
Działa od wakacji
Czerska Straż Miejska postanowiła zaopatrzyć się w system ze względu na ruchliwą drogę krajową nr. 22, która przebiega przez środek miasta.
- Urządzenie zamontowaliśmy w wakacje, na jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań w naszym mieście, przez które dziennie przejeżdża nawet 5,5 tys. pojazdów. Połowa to ruch tranzytowy. Często łamano tu prawo, a szczególnie chętnie przejeżdżano na czerwonym świetle – tłumaczy.
"Wielki Brat" na skrzyżowaniu
Jak wyjaśnia komendant, urządzenie rejestrujące (jak zastrzega - to nie to samo, co fotoradar) nastawione jest głównie na wychwytywaniu kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Samo rozpoznaje samochód po sylwetce, odczytuje numer rejestracyjny, markę i kolor.
Działa jak monitoring, bo składa się z pięciu kamer ustawionych na całym skrzyżowaniu. Obraz jest rejestrowany i archiwizowany. – Jak ktoś przejeżdża na czerwonym, włącza się alarm, dostajemy dane i wystawiamy mandat. Widzimy też inne wykroczenia, takie jak jazda bez pasów czy rozmowa przez komórkę.
- Gdy strażnik sam zauważy wykroczenie, może w dowolnym momencie ręcznie wykonać zdjęcie. Może też cofnąć nagranie i wyszukać wykroczenia sprzed jakiegoś czasu – tłumaczy.
Gest do strażników
- Były przypadki, że młodzież jeździła w kółko na skrzyżowaniu, specjalnie, żeby nas zdenerwować – wyjaśnia Szwil. - Ostatnio na skrzyżowaniu pojawił się pewien młody mieszkaniec miasta, który pokazał do kamery „środkowy palec”. Jak potem tłumaczył, nie wiedział, że w urządzeniu naprawdę są kamery, które nagrywają. Dostał mandat 50 zł za nieobyczajny wybryk, a do tego okazało się, że parę dni wcześniej, jak i pół godziny przed zdarzeniem, przewoził pasażera bez zapiętych pasów. Za te wykroczenia też dostał mandat – tłumaczy komendant.
"Myślał, że z Anglii to bezkarny"
Podobny przypadek dotyczył samochodu na rejestracjach angielskich. – Pasażer myślał, że mandat do niego nie dojdzie, bo większości zagranicznych kierowców wydaje się, że jak są na obcych tablicach rejestracyjnych, to będą bezkarni, a to nieprawda. Udało nam się namierzyć pana, sprawą zajął się sąd - dodaje.
- Z ciekawszych przypadków warto przypomnieć samochód, który dzięki kamerom trafił do swojego właściciela. Kierujący załapał się na mandat, a jak się okazało, to wcale nie był jego samochód – opowiada Szwil.
Jak dodaje, auto było poszukiwane od 3 lat.
"Chodzi o prewencję"
Jak przyznaje komendant, urządzenie budzi grozę u mieszkańców. W przeciwieństwie do samych strażników, swojego wizerunku nie może ocieplić "rozdawaniem cukierków". - Podkreślamy, że chodzi nam głównie o prewencję, a nie o karanie. Większość mieszkańców już się nauczyła, żeby zwalniać na skrzyżowaniu, ale zawsze znajdą się śmiałkowie, którzy będą chcieli wyrazić swoje zdanie o nowym sprzęcie – tłumaczy. – Dziennie tylko na tym jednym skrzyżowaniu dochodzi do 10 wykroczeń – dodaje.
System stosowany w Czersku nazywa się NeuroCar 2.0 Redlight i został on zaprojektowany przez wrocławską firmę. Zarówno w Czersku jak i Jeleniej Górze działa we współpracy z Instytutem Badawczym Dróg i Mostów, który dzięki urządzeniu zbiera statystyki w celach badawczych.
Urzędzenie kosztowało blisko 120 tys. zł, ok. 80 tys. wydała gmina, resztę opłacił Instytut.
Autor: aja/roody/k / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: SM Czesrk