42-letni mieszkaniec Węgorzewa wezwał służby ratunkowe, bo nie mógł dostać się do domu, w którym zostało jego 10-letni syn. W dodatku, według mężczyzny, w mieszkaniu ulatniał się gaz.
Dramatyczny telefon od mieszkańca Węgorzewa (Mazury) odebrały służby ratunkowe. Według zgłaszającego nie mógł on się dostać do mieszkania, w którym został jego 10-letni syn. Twierdził, że ulatnia się gaz.
Strażacy i policjanci błyskawicznie pojawili się na miejscu. - Służby przez balkon dostały się do środka mieszkania i za pomocą kosza strażackiego sprowadziły 10-latka na ziemię - relacjonuje asp. Agnieszka Filipska z Komendy Powiatowej Policji w Węgorzewie.
Wtedy służby sprawdziły mieszkanie i okazało się, że nie ma wycieku gazu. - Mężczyzna wezwał służby, ponieważ złamał mu się klucz w drzwiach i liczył na to, iż strażacy otworzą jego mieszkanie - opowiada asp. Filipska.
42-latek został mandat karny.
- Pamiętajmy, że za bezpodstawne wezwanie służb możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Nie zapominajmy również o tym, że nasze bezmyślne zachowanie może pozbawić dotarcia z pomocą do osób, których życie i zdrowie naprawdę jest zagrożone - przestrzega policjantka.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN