Dwulatek stał na parapecie przy otwartym oknie na trzecim piętrze bloku w Wałczu (Zachodniopomorskie). Dziecko zauważył przechodzień. Wezwał policję i pobiegł do mieszkania pomóc maluchowi. Dopiero po jego interwencji ojciec zabrał chłopca. Okazało się, że pijany mężczyzna spał. Ten sam dwulatek wyszedł na parapet miesiąc temu. W mieszkaniu była również trzyletnia siostra chłopca. Dzieci zostały już odebrane rodzinie.
Do zdarzenia doszło we wtorek w bloku przy al. Tysiąclecia w Wałczu. Przed godziną 12 przechodzący tamtędy mężczyzna zauważył, że na parapecie - na wysokości trzeciego piętra - stoi mały chłopiec. Od razu zadzwonił na numer alarmowy 112 i pobiegł do mieszkania. Drzwi otworzył mu ojciec dwulatka, który zabrał dziecko z okna.
Jak mówi aspirant Beata Budzyń z Komendy Powiatowej Policji w Wałczu, mężczyzna w chwili zdarzenia spał. Później okazało się, że miał 1,5 promila w wydychanym powietrzu. W mieszkaniu była też trzyletnia dziewczynka. Matki dzieci nie było w tym czasie w domu.
To nie pierwsza taka sytuacja w tym mieszkaniu. Ten sam dwulatek wyszedł na parapet okna również 14 października. Wówczas, gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, chłopiec był już bezpieczny w mieszkaniu. Z parapetu zabrała go jego mama. Kobieta była trzeźwa.
Dzieci zostały odebrane rodzinie, ojciec z zarzutem
- Zarówno kiedy doszło do tej pierwszej sytuacji niespełna miesiąc temu i tej wczorajszej, niezwłocznie powiadomiliśmy sąd rodzinny i instytucje pomocowe. Wczoraj (we wtorek 9 listopada - red.) sąd rodzinny w Wałczu zdecydował o odebraniu dzieci i już wiem, że czynność ta odbyła się bez zakłóceń, dzieci trafią do rodziny zastępczej - mówi Budzyń.
Jak przekazał prokurator Piotr Łosiewski z prokuratury w Wałczu, mężczyzna usłyszał w środę zarzut narażenia dziecka na bezpośrednią utratę życia lub zdrowia przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki, z winy nieumyślnej. Podejrzany przyznał się do winy i wyraził skruchę. Chce on dobrowolnie poddać się karze. Prokurator nie zdradza jednak, o jaki wymiar dokładnie chodzi. Sprawa zostanie teraz przekazana do sądu.
Po wykonaniu czynności mężczyzna został zwolniony. Grozi mu teraz do pięciu lat więzienia.
OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Jak przekazał nam Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie, rodzina od roku była pod opieką kuratora, ponieważ były problemy między rodzicami. Mężczyzna miał nadużywać alkoholu - przez pół roku miał nie pić, a dzień przed zdarzeniem miał złamać abstynencję.
Sędzia dodał, że we wtorek, kiedy dwulatek ponownie wyszedł na parapet, matki chłopca nie było w domu, ponieważ składała na policji zeznania w związku ze zdarzeniem z 14 października.
W związku z tymi zdarzeniami sąd rodzinny zdecydował o przekazaniu dwulatka i trzylatki tymczasowo - na czas trwania postępowania - do rodziny zastępczej.
Autorka/Autor: MAK/ tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24