Bezdomni byli bici i zmuszani do pracy. Oprawcom groziło nawet 12 lat więzienia. Sąd był łagodniejszy

Pracownicy przez rok znosili nieludzkie traktowanie
Rodzina z Annowa stanęła przed sądem
Źródło: tvn24
Przetrzymywali i siłą zmuszali do niewolniczej pracy pięciu mężczyzn w trudnej sytuacji życiowej. Poszkodowani mieli być bici młotkiem, siekierą i łańcuchem. Sprawa wyszła na jaw po próbie samobójczej jednego z nich. Teraz 62-letni Wojciech H. i jego 40-letni syn Patryk zostali skazani na rok więzienia.

Sąd Rejonowy w Szubinie skazał Wojciecha H. i Patryka H. na rok bezwzględnego więzienia za znęcanie fizyczne i psychiczne nad pięcioma bezdomnymi mężczyznami. Żona Wojciecha H., również oskarżona w tej sprawie, została uniewinniona.

Starszy z mężczyzn, ponieważ spędził już rok w areszcie, po uprawomocnieniu się wyroku nie będzie musiał już iść do więzienia. Młodszy będzie musiał odsiedzieć jeszcze kilka miesięcy. Groziło im do 12 lat więzienia.

Muszą też zapłacić poszkodowanym zadośćuczynienie w wysokości od tysiąca do półtora tysiąca złotych.

Zarzuty "przesadzone"

Jacek Tadych, sędzia Sądu Rejonowego w Szubinie, uzasadniając relatywnie niskie wyroki, powiedział, że to, co zarzucali oskarżonym poszkodowani i prokuratura, jest "przesadzone". Przyznał, że bezdomni byli ofiarami przemocy, byli bici i przypalani papierosami, ale mogli w każdym momencie odejść. Mieli także mieć względnie dobre warunki życiowe.

Uznał też, że znęcanie nie miało wpływu na próbę samobójczą jednego z pokrzywdzonych, co również znacząco wpłynęło na wymiar kary - sąd w ostatnim momencie zmienił z tego względu klasyfikację przestępstwa z art. 207 paragraf 3 Kodeksu karnego, za co grozi 12 lat więzienia, na art. 207 paragraf 1, który jest zagrożony niższą karą - do pięciu lat więzienia. Zresztą to już drugi raz, gdy zmieniona została klasyfikacja czynu w tej sprawie - rodzina H. na początku oskarżana była o handel ludźmi.

- Będę chciał apelacji. To jest karygodne. Byłem zastraszany, dostawałem zgniłe żarcie. Powiedział mi wyraźnie, że jak ucieknę, to mnie znajdzie i spod ziemi wykopie - komentował po wyroku Waldemar Karasiewicz, jeden z pokrzywdzonych.

"Coś mu nie pasowało, bił"

We wrześniu 2016 roku wyszło na jaw, że właściciele gospodarstwa w Annowie wykorzystują bezdomnych do niewolniczej pracy od świtu do nocy. Ponadto mieli znęcać się zarówno fizycznie, jak i psychicznie nad pracownikami.

Opowiedział o tym jeden z robotników pod koniec września 2016 roku. - Jak coś mu nie pasowało, bił młotkiem albo siekierką, albo prętem - mówił pan Waldemar.

Tragiczne miały być też warunki, w jakich przebywali mężczyźni. Pracodawcy "zaoferowali" im noclegi w nieogrzewanej piwnicy, gdzie do dyspozycji mieli tylko prowizoryczne materace.

Sprawa wyszła na jaw właśnie dlatego, że pan Waldemar miał już dość ciągłego bicia i próbował popełnić samobójstwo. Wówczas do gospodarstwa weszli policyjni antyterroryści.

Zmuszali ich do pracy

Zmuszali ich do pracy

Autor: MAK,eŁKa/gp / Źródło: tvn24

Czytaj także: