Sąd apelacyjny zmienił wyrok i postanowił o roku bezwzględnego więzienia dla Sebastiana Z., rowerzysty który uderzył przechodnia. Poszkodowany po jednym ciosie upadł, uderzając głową o chodnik. Doznał poważnych obrażeń i kilka dni później zmarł.
W maju tego roku Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że rowerzysta działał nieumyślnie i nie chciał spowodować ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Skazał wtedy Sebastiana Z. na rok więzienia, ale w zawieszeniu na trzy lata.
Sąd apelacyjny w czwartek zmienił tę decyzję.
- Pan, wyprowadzając ten cios, działał celowo- zwrócił się sędzia do skazanego. - Można powiedzieć, że pana działanie w tym momencie ma cechy działania chuligańskiego. To jest okoliczność, która, poza wszystkimi innymi pozytywnymi tu wyeksponowanymi, pana w istotny sposób obciąża i przyczyniła się do tego, że my zmieniliśmy sposób represji karnej, jaką orzekliśmy - uzasadniał sędzia.
Do wyroku odniósł się obrońca oskarżonego.
- To, co się stało, to klasyka nieszczęśliwego wypadku. Pokrzywdzony był w stanie bardzo silnego upojenia alkoholowego i w zasadzie nie trzeba było go uderzać, wystarczyłoby go popchnąć palcem i wystarczyło, żeby tenże pokrzywdzony stracił równowagę i siłą bezwładu uderzył o twarde podłoże tak, jak się stało - mówił Michał Domagała, pełnomocnik oskarżonego.
Już podczas pierwszego procesu oskarżony Sebastian Z. prosił o wybaczenie rodzinę zmarłego. Jak poinformowali jego pełnomocnicy, przed procesem między stronami została zawarta ugoda. W ramach zadośćuczynienia "za doznane krzywdy, ból i cierpienie" Sebastian Z. miał zapłacić żonie i córce pokrzywdzonego 50 tysięcy złotych. Rodzina zmarłego mężczyzny przyjęła wtedy przeprosiny oskarżonego.
"Jeden cios może doprowadzić do takiej tragedii"
Do zdarzenia doszło 23 sierpnia 2017 roku, około godziny 23 w centrum Szczecina.
Przebieg wydarzeń znamy z relacji córki ofiary ataku, która opisała je nam, opierając się na relacji kolegi ojca, który był naocznym świadkiem sytuacji (ten mężczyzna zmarł przed rozpoczęciem procesu).
Szczecinianin wraz ze znajomym wracał z pobliskiego klubu. Szli chodnikiem w okolicy Placu Szarych Szeregów. Obok przejeżdżała grupa rowerzystów. 47-latek zwrócił im uwagę, że nie powinni jechać po chodniku. Wywiązała się wymiana zdań.
- To było dosłownie kilka sekund. Jeden z mężczyzn podszedł do taty i uderzył go w głowę. Tata upadł i uderzył o beton - opowiadała łamiącym się głosem Dominika, córka zmarłego. - Nawet nie udzielili mu pomocy - dodała.
47-latek trafił do szpitala. 29 sierpnia 2017 roku mężczyzna zmarł.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24