W województwie zachodniopomorskim ustawiono 29 zapór, które mają ograniczyć przemieszczanie się martwych ryb i umożliwić ich zebranie. Do akcji włączono m.in. lodołamacz. Ale w wielu miejscach to przede wszystkim ludzie są niezastąpieni. - To koronkowa, trudna i niewdzięczna praca. Tego koparka już nie zrobi, to musi zrobić człowiek - tłumaczy Rafał Pender, dyrektor Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie.
Strażacy, żołnierze, wędkarze, wolontariusze i przedstawiciele Społecznej Straży Rybackiej od kilku dni wybierają śnięte ryby z Odry w województwie zachodniopomorskim. Dotychczas odłowiono ich i przekazano do utylizacji blisko 95 ton - podał w sobotę rano Urząd Wojewódzki w Szczecinie.
Czytaj też: Pierwsze martwe ryby dotarły na rogatki Szczecina. Stawiają zapory, by chronić park krajobrazowy
- Od wtorku zbieramy śnięte, martwe ryby, które spłynęły do nas. Jest tragedia, bo teraz zaczynają padać nasze miejscowe ryby. One są wszystkie świeże. To duże okazy. Niektóre jeszcze oddychają, nie możemy ich nigdzie przenieść. Są skazane na powolną śmierć - mówi TVN24 Dariusz Zemler z zarządu szczecińskiego Polskiego Związku Wędkarskiego oraz członek Społecznej Straży Rybackiej.
- Dziś jestem od siódmej rano na wodzie. Tak jak wspomniał kolega tych ryb jest mnóstwo. W kilka minut zebraliśmy 200 kilogramów. Widać, że ryby walczą o tlen. Obawiamy się, że sytuacja będzie się pogarszać z godziny na godzinę. Robimy, co możemy, ale w tej chwili niewiele możemy - dodaje Adrian Hanke ze Społecznej Straży Rybackiej.
"To koronkowa, trudna i niewdzięczna praca. Tego nie zrobi koparka, to musi zrobić człowiek"
Na Odrze w województwie zachodniopomorskim umieszczono do tej pory 29 zapór w 17 lokalizacjach. Ich łączna długość wynosi 1925 metrów. Mają one ograniczyć przemieszczanie się ryb i umożliwić ich szybsze zebranie.
- Kiedy ten nurt Odry rozchodzi się na dwa kanały, wtedy nurt zwalnia, następuje tu w Szczecinie cofka, czyli woda się zatrzymuje i te ryby przestają płynąć. Jak nie płyną, to nie wpadają w zapory, więc zaczyna się ręczne zbieranie. Do tego potrzebne jest bardzo dużo łodzi i ludzi. To koronkowa, trudna i niewdzięczna praca Tego koparka już nie zrobi, to musi zrobić człowiek - tłumaczy Rafał Pender, dyrektor Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie.
Jak mówią przedstawiciele Społecznej Straży Rybackiej, wciąż dużo ryb znajduje się właśnie w szuwarach i zatoczkach, gdzie dostęp nawet łódką jest utrudniony. - Już wiemy, że wielu wolontariuszy i naszych kolegów przyjechało na miejsce zbiórki. Nasze straże rybackie jadą do nas z Gryfina, Goleniowa, Stargardu, żeby nas wesprzeć. Nie wiemy, czy dzisiaj będzie też wojsko i strażacy - dodaje Zemler.
Lodołamacz na Odrze
W czwartek wojewoda zachodniopomorski, poinformował, że w działaniach na Odrze bierze udział również lodołamacz. - Dodatkowo działa tutaj lodołamacz, który też ma podnosić te martwe organizmy nie tylko z powierzchni rzeki, ale także z szuwar, z toni. Te działania będą w pełnej skali kontynuowane - mówił Zbigniew Bogucki.
Czytaj też: Złote algi w Odrze. Ekspertka: wydzielają potężne toksyny, a w rzece mogą być też inne trucizny
Rozmówcy reporterki TVN24 nie są przekonani do tego pomysłu. Według nich takie rozwiązanie raczej utrudnia im pracę.
- Lodołamacz jest przeciwieństwem tego, co było w zamyśle. Zamiast tę rybę wypychać i nam ułatwić zadanie, to on ją wbija na kilka metrów w głąb trzcinowiska, gdzie jest bardzo płytko, a my nie jesteśmy w stanie żadnym sprzętem tam dopłynąć. Z brzegu też nie da się podejść, więc okazuje się, że nie ma możliwości podebrania tej ryby - zwraca uwagę Hanke.
Jak poinformował w piątek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, zakaz kontaktu z wodami Odry w związku z zanieczyszczeniem rzeki został w czwartek przedłużony do 25 sierpnia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24