Mieszkańcy Widuchowej (woj. zachodniopomorskie) nad Odrą oczekują na państwową pomoc "cały czas". Jak mówiła sołtyska Ewa Adamiak, mieszkańcy chcą, żeby ktoś zapewnił ich, że nie muszą obawiać się powietrza, którym oddychają i wody, która płynie w ich kranach. - Mamy tu wspaniałych ludzi, ale co z tego, skoro nie mamy pomocy - podkreślała sołtyska na antenie TVN24.
- Sytuacja była okropna - wspominała pierwsze chwile katastrofy ekologicznej Ewa Adamiak, sołtyska Widuchowej. I dodała: - Mieszkam nad samą Odrą i widziałam z okna: Odra była biała. Ten widok przeraża, bardzo przeraża. Strażacy opowiadają, że z dna Odry wypływają naprawdę duże ryby, więc podejrzewam, że będziemy mieć taką tragedię jeszcze bardzo długo.
Ewa Adamiak na antenie TVN24 relacjonowała, jak obecnie wygląda życie w Widuchowej. - W tej chwili jest troszkę lepsza sytuacja, nie ma tyle tych śniętych ryb, ale odór jest w dalszym ciągu. Jest nieprzyjemnie, nie ma ani ptaków, ani ryb. Jest strasznie - mówiła sołtyska. Jak podkreśliła, w dotychczas bogatej w faunę okolicy teraz panuje cisza.
- Mieszkańcy Widuchowej są bardzo zbulwersowani, podejrzewają, że to ścieki zrobiły takie spustoszenie. Nie tylko z rybami, bo nikt nie mówi o ptakach i o zwierzętach. W tej chwili nie mamy tu nic, ani ptaków ani zwierząt, są tylko dzikie kaczki, które moja sąsiadka dokarmia zbożem - mówiła rozmówczyni TVN24.
Sołtyska Widuchowej: Dziś nie mamy nic. Ludzie chodzą, płaczą
Wcześniej, jak zaznaczyła Ewa Adamiak, do Widuchowej przyjeżdżali turyści i miłośnicy przyrody. Dolina dolnej Odry cieszyła się dużą popularnością, więc postawiono tam wieżę widokową. - Naprawdę można było wypływać na Odrę, zwiedzać. Wspaniali ludzie nagrywali nasza piękną Odrę. Dziś nie mamy nic. Ludzie chodzą, płaczą. Martwimy się, czy za tydzień albo dwa będziemy mieli dobrą wodę do picia - mówiła.
Na pytanie, czy mieszkańcy Widuchowej oczekują na pomoc ze strony rządu Adamiak potwierdziła, że "oczekują cały czas". – Chcemy, żeby nam czarno na białym powiedzieli, czy my nie zatruwamy się tym powietrzem, które tutaj jest, czy będziemy pili czystą wodę. Najbardziej nam szkoda dzieci, wnuków, nie wiemy, co je czeka w najbliższej przyszłości. Bardzo pomaga nam w tej chwili wojsko i straż pożarna, jesteśmy z nich naprawdę dumni. Szkoda tylko, że nasza straż nie ma łodzi - stwierdziła Adamiak. I dodała: - Mamy tu wspaniałych ludzi, ale co z tego, skoro nie mamy pomocy. Mieszkańcy są zbulwersowani tym, że nic się nie robi. Tylko samorządowcy zaczęli nam pomagać i się interesować. Z góry nie mieliśmy żadnej pomocy.
Czytaj też: Złote algi w Odrze. Ekspertka: wydzielają potężne toksyny, a w rzece mogą być też inne trucizny
Wojewoda przedłużył zakaz korzystania z Odry
Jak poinformował wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, zakaz kontaktu z wodami Odry w związku z zanieczyszczeniem rzeki został w czwartek przedłużony do 25 sierpnia. Zakaz obowiązuje od ubiegłego piątku.
- Rybacy od trzech dni wybierają śnięte ryby z kanałów szczecińskich - powiedział w piątek wojewoda. Podał też informację o ilości wyławianych ryb. Pierwszego dnia było to około 2,5 tony, drugiego dnia podobnie, natomiast w czwartek 1,6 tony. - To pokazuje na ewidentnie zmniejszenie ilości śniętych ryby. One są w coraz gorszym stanie, w coraz większym stanie rozkładu. Co z jednej strony powoduje trudności w wydobyciu, ale z drugiej strony świadczy o coraz mniejszym śnięciu nowych ryb - podkreślił Bogucki.
Czytaj też: Trujące algi - skąd się biorą i jak działają? Eksperci wyjaśniają Zaznaczył, że jeżeli zaobserwowano "świeże" śnięte ryby to zwykle są to ryby, które ucierpiały w wyniku przyduchy. - Ale też ten proces nie jest na wielką skalę - dodał
Minister klimatu: obecność w wodzie z Odry złotych alg
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa podała w czwartek możliwą przyczynę zatrucia rzeki. "Wyniki badań naszych ekspertów z Instytutu Rybactwa Śródlądowego wskazały obecność w wodzie z Odry mikroorganizmów (złotych alg). Ich zakwit może spowodować pojawianie się toksyn zabijających ryby i małże. Nie są szkodliwe dla człowieka" - napisała na Twitterze.
*** Informacja niemieckiego Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego Leibniza (IGB) w Berlinie, który jako pierwszy pisał o złotych algach:
"Badacze wykryli duże ilości tych glonów w próbkach wody z Odry. Ważne: Nawet jeśli to podejrzenie się potwierdzi, to nie jest to zjawisko naturalne, ale zdecydowanie problem spowodowany przez człowieka."
I dalej: "W oficjalnej stacji pomiarowej Państwowego Urzędu Ochrony Środowiska we Frankfurcie nad Odrą od około dwóch tygodni mierzone są jednak znacznie podwyższone, nienaturalne ładunki soli, które musiały powstać w górnym biegu rzeki. Masowy wzrost glonów spowodował również znacznie podwyższone odczyty dla tlenu, pH i chlorofilu. W górnym biegu Odry i jej dopływów znajduje się wiele zapór, gdzie praktycznie nie występuje wymiana wody, zwłaszcza przy obecnych niskich jej stanach. Jeśli silnie zasolona, ciepła i bogata w składniki odżywcze woda, tak jak ta pochodząca ze zrzutów przemysłowych, miałaby dłuższy czas zalegać w takich zbiornikach, byłoby to równoznaczne z bioreaktorem do hodowli tego typu glonów" - wyjaśnia naukowiec z IGB, dr Jan Köhler, który prowadzi badania nad glonami."
Źródło: TVN24