Uniwersytet Szczeciński powołał rzecznika dyscyplinarnego w sprawie literaturoznawczyni profesor Ingi Iwasiów po skargach skierowanych do rektora uczelni. Wyjaśnień w sprawie znanej pisarki domaga się również minister edukacji Przemysław Czarnek. Chodzi o udział profesor w protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego i wygłaszane przez nią tam wulgarne hasła. W obronie Iwasiów stanęli studenci i absolwenci uczelni. "Pragniemy zadeklarować solidarność, lojalność, głęboki szacunek, wdzięczność oraz wsparcie dla naszej wykładowczyni" - napisali w liście do rektora uniwersytetu.
Uniwersytet Szczeciński powołał rzecznika dyscyplinarnego, który prowadzi czynności w sprawie znanej literaturoznawczyni i wykładowczyni uczelni profesor Ingi Iwasiów. Procedura rozpoczęła się po listach ze skargami odnośnie publicznych wypowiedzi profesor podczas protestów po wyroku Tybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Iwasiów powiedziała między innymi: "Nie jak profesorka, tylko jak kobieta powiem: j***ć i w*********ć". List w tej sprawie wystosował również minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, który oczekuje od uczelni zbadania sprawy.
Karolina Płotnicka-Błach, p.o. rzecznika prasowego Uniwersytetu Szczecińskiego podkreśliła, że obecnie toczą się czynności wyjaśniające, które w sensie formalnym nie są ani postępowaniem wyjaśniającym, ani dyscyplinarnym.
W obronie profesor stanęli między innymi naukowcy, którzy podpisali się pod listem poparcia dla Iwasiów. Teraz dołączyli do nich studenci i absolwenci Uniwersytetu Szczecińskiego. We wtorek złożyli list do rektoratu uczelni.
"My, absolwenci i studenci Uniwersytetu Szczecińskiego, uczestnicy wykładów, konwersatoriów, seminariów prowadzonych przez Panią Prof. zw. dr hab. Ingę Iwasiów, pragniemy niniejszym zadeklarować solidarność, lojalność, głęboki szacunek, wdzięczność oraz wsparcie dla naszej Wykładowczyni. Nie ma wśród nas nikogo, do kogo Pani Profesor w toku jego nauki nie odnosiłaby się z najwyższą kulturą osobistą, niezależnie od wyznawanych przez studenta poglądów politycznych" - napisali między innymi w liście.
- To miał być głos poparcia, ale też z drugiej strony głoś oburzenia wobec tego, że panią profesor się dzisiaj gra, odbiera się jej prawo do wypowiadania własnych myśli tylko i wyłącznie ze względu na tytuł profesorski, a ten tytuł raczej ją do tego uprawnia - mówi Joanna Pośpiech, studentka Uniwersytetu Szczecińskiego.
"Cała ta sprawa pokazuje, w jakim żyjemy państwie"
W obronie Iwasiów stanął wcześniej również marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. 10 listopada zwrócił się do rektora Uniwersytetu Szczecińskiego Waldemara Tarczyńskiego "o niepoddawanie się naciskom Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka i odmowę wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko profesor Indze Iwasiów".
"Skierowany do Pana list to atak na kolejną już Instytucję zaufania społecznego w Polsce. Nie tylko w mojej ocenie, ale również znanych mi osób, tego typu ingerencja oraz nacisk, to naruszenie wolności, jaką od lat cieszą się Uniwersytety. Z wielkim smutkiem przyjąłem tą próbę zastraszania i wpływania na decyzje władz Uniwersytetu Szczecińskiego, który jest mi szczególnie bliski, bo jest również moją Alma Mater" – napisał Geblewicz.
Dodał, że uczelnia została zmuszona do "bronienia standardów, które są solą w oku obecnej władzy".
"Pani Profesor Inga Iwasiów jest tylko jedną z setek tysięcy osób, które wyszły na ulice, by krytycznie zamanifestować swój sprzeciw wobec decyzjom władzy. W obliczu otrzymanego przez Pana listu, profesor Inga Iwasiów stała się symbolem wartości jakimi powinien się kierować Uniwersytet Szczeciński. Głęboko wierzę, że Uniwersytet Szczeciński pokaże, czym jest prawdziwa niepodległość i odmówi wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko profesor Indze Iwasiów" – zakończył Olgierd Geblewicz.
Całą sytuację skomentowała dla TVN24 również sama Inga Iwasiów.
- Odpowiadam za każde swoje słowo wypowiedziane w każdych okolicznościach i nie rozdzielam swojej roli akademickiej od roli obywatelskiej, a przede wszystkim zawsze liczę się z tym, że mogą być konsekwencje, których sobie nie zaprojektowałam. Poza tym nadal mam wrażenie, że cała ta sprawa właśnie z tymi aktami interwencji, które się dokonują, jest świetnym materiałem analitycznym, ona pokazuje, w jakim żyjemy państwie, na jakim jesteśmy świecie i z tego punktu widzenia warto też w tym uczestniczyć - powiedziała profesor.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24