Prokuratura przeprowadziła eksperyment procesowy w Suszku (woj. pomorskie), gdzie podczas potężnej nawałnicy zginęły dwie harcerki. Śledczy chcieli się zapoznać z topografią terenu i sprawdzić, czy harcerze mieli gdzie się ewakuować. Na miejscu tragedii byli też instruktorzy, którzy organizowali obóz.
Minął miesiąc od gwałtownej nawałnicy, która przeszła nad Pomorzem. Żywioł nie oszczędził obozu harcerskiego w Suszku. Dwóm nastolatkom, Oldze i Asi, nie udało się schować przed spadającymi na obozowisko drzewami. Dziewczyny zginęły.
To, co się wydarzyło na obozie i czy można było uniknąć tej wielkiej tragedii, bada Prokuratura Okręgowa w Słupsku. Od rana w Chojnicach trwały przesłuchania instruktorów z harcerstwa, którzy organizowali obóz i kierowali akcją ewakuacyjną tamtej tragicznej nocy.
Eksperyment procesowy miał ruszyć ok. godz. 12-13, ale ze względu na przedłużające się przesłuchania tak się nie stało. Policjanci, prokuratorzy i harcerze pojawili się w Suszku po godz. 16.
Sprawdzą drogi ewakuacyjne
Eksperyment miał na celu m.in. ustalenie, jak przebiegały drogi ewakuacyjne wyznaczone przez organizatorów obozu w Suszku.
Prokurator Paweł Wnuk, wyjaśnił , że w śledztwie trwają przesłuchania świadków, w tym harcerzy, którzy brali udział w obozie oraz osób odpowiedzialnych za przekazywanie ostrzeżeń meteorologicznych. Przypomniał, że większość uczestników obozu pochodzi z centralnej Polski i ich przesłuchania prowadzone są, w ramach pomocy prawnej, w ich miejscu zamieszkania.
Badają trzy wątki
Śledztwo, w którym wyjaśniane są okoliczności tragedii, do jakiej doszło na obozie harcerskim w Suszku, prowadzone jest w trzech kierunkach.
W pierwszym z wątków badana jest kwestia nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek, przygniecionych przez drzewa powalone porywistym wiatrem.
W drugim - sprawa 38 innych poszkodowanych uczestników obozu. Trzeci z wątków dotyczy kwestii "bezpośredniego narażenia uczestników obozu na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia".
W ostatniej z kwestii prokuratorzy badają m.in. działania, jakie podejmowały służby odpowiedzialne za ostrzeganie przed groźnymi zjawiskami atmosferycznymi i podejmowanie stosownych działań już po ich wystąpieniu. Prokuratorzy zapowiedzieli, że sprawdzą działania wszystkich instytucji na wszystkich szczeblach, w tym służb meteorologicznych, samorządów czy służb odpowiedzialnych za działania w sytuacjach kryzysowych.
W ramach tego samego wątku śledztwa prokuratorzy sprawdzą także, czy organizatorzy i opiekunowie obozu zachowali się zgodnie z procedurami i odpowiednio zadbali o bezpieczeństwo uczestników.
Takiej burzy nikt się nie spodziewał
W obozie w Suszku brało udział 130 harcerzy z łódzkiego okręgu ZHR. Opiekę nad nimi sprawowało ośmiu wychowawców. W nocy z 11 na 12 sierpnia w wyniku gwałtownych burz i wiatrów, które przeszły nad Pomorzem, obóz został zniszczony i odcięty od świata przez tarasujące drogi drzewa. W wyniku nawałnicy zginęły dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat. Obie zostały przygniecione przez powalone wiatrem drzewa. 38 kolejnych uczestników obozu trafiło do szpitali z różnymi obrażeniami.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/jb / Źródło: PAP/TVN24 Pomorze