Maszynista pociągu towarowego wjechał na tor Pogorii, mimo że semafor wskazywał mu sygnał "stój". Chwilę później pociągi zderzyły się na stacji w Smętowie Granicznym (woj. kujawsko-pomorskie). Pasażerowie wychodzili ze zmiażdżonych wagonów przez okna. 28 osób trafiło do szpitala. To, co dokładnie wydarzyło się ma torach, ustali Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych, która właśnie wszczęła postępowanie.
To, że nikt tutaj nie zginął, to cud - tak mówili strażacy tuż po zderzeniu pociągu pasażerskiego z towarowym w Smętowie Granicznym (woj. kujawsko-pomorskie).
Wszystko wydarzyło się niespełna dziewięć dni temu. Pociągiem Pogoria podróżowało wówczas 200 osób, 28 z nich trafiło do szpitali z lekkimi obrażeniami. Maszynista tego składu jechał prawidłowo swoim torem. Nie wiadomo za to, dlaczego na ten sam tor wjechał pociąg towarowy.
Wypadek zbada państwowa komisja
Co wydarzyło się na torach? To ustala prokuratura, ale nie tylko. Po zderzeniu składów na miejscu pojawiły się dwie specjalne komisje.
Pierwsza to Komisja Badania Wypadków Kolejowych, która zajmuje się tylko najpoważniejszymi wypadkami. Podlega ona ministerstwu infrastruktury i budownictwa. Druga to komisja kolejowa - bada wszystkie wypadki na torach. Składa się ona z przedstawicieli podmiotów, które uczestniczyły w zdarzeniu. Jej działania nadzoruje Urząd Transportu Kolejowego.
Jak dowiedział się portal tvn24.pl, 5 września zapadła decyzja, że postępowanie poprowadzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych.
- Do zespołu badawczego wyznaczono czterech członków. W pracach mogą również uczestniczyć eksperci wskazani przez przewodniczącego na wniosek kierującego zespołem. Z prowadzonego postępowanie sporządzimy raport - poinformował Tadeusz Ryś, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.
Komisja musi przedstawić swoje ustalenia nie później niż 12 miesięcy od dnia zdarzenia. Jak podkreśla przewodniczący, zespół działa niezależnie od prokuratury. Jego celem jest wyjaśnienie wszystkich okoliczności wypadku, a nie szukanie winnych. Wnioski, które wyciągną specjaliści, mają też pomóc poprawić bezpieczeństwo w ruchu kolejowym.
Maszynista z zarzutami
Cały czas trwa również postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku. W ubiegłym tygodniu maszynista składu towarowego usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Grozi za to do 5 lat więzienia.
Zarzut został postawiony "w oparciu o zebrany do chwili obecnej materiał dowodowy". Śledczy poinformowali, że mają dwóch bezpośrednich, istotnych świadków tego zdarzenia.
- W ocenie prokuratury podejrzany nie zachował należytej uwagi oraz ostrożności, skutkiem czego nie zatrzymał pociągu stosownie do wskazania semafora dla jego toru jazdy: semafor ten wskazywał sygnał "stój". Konsekwencją było zderzenie na rozjeździe kolejowym z jadącym równoległym torem pociągiem osobowym – powiedziała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
62-letni mężczyzna "złożył szerokie wyjaśnienia, w których odniósł się do treści postawionego mu zarzutu". Wyjaśniła, że o treści wyjaśnień na tym etapie śledztwa prokuratura nie będzie informować.
Prokuratura zastosowała wobec mężczyzny dozór policyjny, poręczenie majątkowe w wysokości 2,5 tys. zł oraz nakaz powstrzymania się od prowadzenia pojazdów szynowych.
Pojechał, choć był sygnał "stój"
Do wypadku doszło 30 sierpnia br. około godziny 22. Na stacji kolejowej w Smętowie Granicznym, na trasie pomiędzy Gdańskiem a Bydgoszczą, wykoleił się pociąg osobowy TLK Pogoria relacji Gdynia - Bielsko-Biała/Zakopane.
Jak poinformowały w komunikacie PKP PLK, pociąg osobowy zderzył się ze składem towarowym. "Nie wiemy, z jakich powodów na stacji Smętowo pociąg towarowy STK pomimo sygnału 'stój', zabraniającego wyjazdu z toru bocznego, wjechał na tor główny. Spowodowało to starcie z pociągiem Pogoria prawidłowo jadącym torem głównym" - informował Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
W akcji na miejscu udział wzięło 18 jednostek straży pożarnej. Do szpitali w Gdańsku, Kwidzynie, Grudziądzu i Starogardzie Gdańskim trafiło łącznie około 28 osób. Nikt z nich nie odniósł poważniejszych obrażeń. Poszkodowano byli bardzo wdzięczni okolicznym mieszkańcom, którzy pierwsi pojawili się na miejscu i udzielili im pomocy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN24 Pomorze