Przed Sądem Okręgowym w Słupsku ruszył proces 19-letniego Macieja D. Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo dwóch osób oraz usiłowanie zabójstwa czterech kolejnych w związku z podpaleniem kamienicy w Lęborku. Zginęli wtedy 16-latka i jej 13-letni brat - rodzeństwo byłej partnerki oskarżonego.
19-letni Maciej D. był mieszkańcem gminy Nowa Wieś Lęborska. Był on w związku z jedną z poszkodowanych w pożarze kobiet. Mają córeczkę.
Przed pierwszą rozprawą Daria opowiedziała nam, że jej partner na początku był bardzo dobry. Wszystko miało się zmienić po urodzeniu dziecka. – Powiedział mi, że albo będę z nim, albo z nikim. Że mnie zabije – twierdzi kobieta.
Gdy Daria zerwała z nim, miał ją nachodzić, śledzić. – Żadne z nas nie myślało jednak, że jest zdolny do czegoś takiego – powiedziała nam Marta Wenig, ciotka Darii.
Wioletta Wenig, mama Darii i dwójki zmarłych w pożarze dzieci, pamięta ten dzień bardzo dobrze. – Wróciłam z pracy. Były mistrzostwa – siatkówka. Obejrzeliśmy pięknie z dziećmi siatkówkę i poszliśmy spać – wspomina łamiącym się głosem.
"To wszystko wraca"
Jak wyjaśniał prokuratorom sam Maciej D., podpalił szmaty i plastikowe butelki na najniższym poziomie budynku. Od tego zajmowały się kolejne elementy konstrukcji. - Podłożony przez niego ogień rozprzestrzeniał się poprzez klatkę schodową oraz drewniane schody w kierunku wyższych kondygnacji - tłumaczy Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Daria obudziła się wtedy, by nakarmić dziecko. Zauważyła dym. – Nie zdążyliśmy uciec. Nic się nie dało zrobić – mówi pani Wioletta. Jej syn otworzył drzwi i do środka buchnęły płomienie. - Tego człowiek nigdy nie zapomni – uważa kobieta.
Jej rodzina, choć budynek został już wyremontowany przez urząd miasta, nie chce wracać do tamtego lokalu. – Dzieci boją się przechodzić nawet obok. To wszystko wraca – mówi.
Podczas pożaru w budynku było 25 osób. - W wyniku pożaru zmarły dwie osoby, jedna osoba (4-letni brat Darii) doznała ciężkich poparzeń większości ciała, a siedem innych osób doznało lekkiego podtrucia tlenkiem węgla i lekkich poparzeń - tłumaczy prokurator i dodaje, że pozostali mieszkańcy budynku "zostali narażeni na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia".
Wnuk dodał również, że według prokuratury, celem działania Macieja D. "było przede wszystkim spowodowanie śmierci swojej byłej partnerki życiowej".
Śledczy postawili nastolatkowi zarzuty zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa wielu osób. Grozi mu za to: 12 lat więzienia, 25 lat ub dożywocie. – Oczekujemy najwyższego wymiaru kary – mówią zarówno pani Wioletta, jak i jej córka Daria.
Psychiatrzy: był poczytalny
- Maciej D. ostatecznie nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa, jednakże przesłuchany po raz pierwszy złożył obszerne wyjaśnienia, w których szczegółowo opisał, w jaki sposób dokonał podpalenia budynku - tłumaczy Paweł Wnuk.
W maju tego roku Jarosław Turczyn, sędzia Sądu Okręgowego w Słupsku, przychylił się do wniosku prokuratury i zadecydował o poddaniu Macieja D. badaniom psychiatrycznym. Prokurator Wnuk poinformował, że do prokuratury wpłynęła opinia biegłych. Według niej oskarżony w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny.
Maciej D. przebywa obecnie w areszcie. Przed tragiczną nocą nie był karany sądownie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/ks//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24