Komendant obozu harcerskiego w Suszku z zarzutami. Grozi mu pięć lat więzienia

"Pierwsze ustalenia już poczyniliśmy"
Trzecia osoba z zarzutami po nawałnicach 2017 roku
Źródło: tvn24

Kolejna, już trzecia osoba, usłyszała zarzuty związane ze śmiercią dwóch harcerek w czasie nawałnicy w 2017 roku. Jest to Mateusz I., komendant obozu w Suszku, na którym przebywały nastolatki.

- Mateuszowi I. został przedstawiony zarzut popełnienia przestępstwa polegający na umyślnym narażeniu uczestników obozu harcerskiego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, doprowadzenia w sposób nieumyślny do śmierci dwóch harcerek oraz doprowadzenia w sposób nieumyślny do różnego rodzaju obrażeń u kolejnych kilkudziesięciu harcerzy – przekazał nam Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Zdaniem śledczych komendant miał nieprawidłowo zorganizować obóz, w szczególności akcję ewakuacyjną w trakcie zawieruchy.

"Źle się czuje"

Komendantowi obozu grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Jak przekazał nam jego prawnik Karol Siergiej, jego klient "bardzo źle się czuje" w związku z przedstawionym zarzutem, ponieważ poszkodowane osoby dobrze znał. – Odmówił składania wyjaśnień na tym etapie śledztwa – powiedział Siergiej.

Dramat w Suszku rozegrał się w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku, gdy przez Pomorze przeszły gwałtowne burze z silnymi porywami wiatru. Zniszczony został wówczas między innymi obóz harcerski w środku lasu. Zginęły dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat. Prawie 40 ich kolegów i koleżanek trafiło z różnymi obrażeniami do szpitali.

Tydzień temu Prokuratura Okręgowa w Słupsku przedstawiła zarzuty zastępcy komendanta obozu harcerskiego w Suszku. On również nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Już wówczas Wnuk zapowiadał, że drugą osobą wezwaną na poniedziałek do prokuratury jest komendant obozu harcerskiego w Suszku, któremu śledczy chcą postawić takie same zarzuty, jakie usłyszał jego zastępca. Komendant nie stawił się wówczas w prokuraturze, ponieważ brał udział w Rejsie Niepodległości na pokładzie Daru Młodzieży.

Trzech z zarzutami

Pierwsze zarzuty w śledztwie dotyczącym tragedii w Suszku słupska prokuratura postawiła w styczniu 2019 roku. O niedopełnienie obowiązków podejrzewa 67-letniego Andrzeja N., który wtedy, gdy doszło do tragicznych wydarzeń na obozie, był dyrektorem wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w chojnickim Starostwie Powiatowym.

Niedopełnienie przez niego obowiązków miało polegać na nieprzekazaniu "w okresie bezpośrednio poprzedzającym zaistniałe załamanie pogodowe na terenie powiatu chojnickiego alertu pogodowego o nadchodzącej nawałnicy na niższy szczebel zarządzania kryzysowego". O alercie podejrzany wiedział, bo, jak poinformował prokurator, "został mu wcześniej przekazany z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku".

Emerytowany już Andrzej N. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa. Złożył wyjaśnienia "zgodne z dotychczas ustalonym w toku śledztwie stanem faktycznym". Grozi mu do trzech lat więzienia.

Na obozie w Suszku przebywało 130 harcerzy z łódzkiego okręgu ZHR. Opiekowało się nimi ośmiu wychowawców.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: eŁKa / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP

Czytaj także: