Wojewódzki Sąd Administracyjny zadbał o szczęsliwy finał sprawy, która oburzyła wielu czytelników tvn24.pl. Przywrócił prawo do świadczeń dla samotnej matki z Gdańska, która opiekuje się niepełnosprawnym synem. Urzędnicy zabrali jej 700 zł dodatku, gdy sama zachorowała na raka, bo uznali, że w takiej sytuacji nie może się już opiekować dzieckiem.
O sprawie pani Beaty pisaliśmy wielokrotnie na portalu TVN24.PL. Kiedy kobieta zachorowała na raka, otrzymała orzeczenie o niepełnosprawności. Wtedy urzędnicy MOPR stwierdzili, że nie należy jej się dotychczasowe świadczenie na syna. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeszcze w ubiegłym roku odwołała się od ich decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Urzędnicy jednak przychylili się do wcześniejszej decyzji MOPR.
Sąd uchylił decyzję SKO
Wtedy kobieta odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który teraz uchylił decyzję SKO, uznając że świadczenie pielęgnacyjne na chorego syna kobiecie przysługuje.
- SKO popełniło błąd odwołując się do konstytucyjnej zasady równości pomijając zasadę rodzicielstwa. Ta więź podlega szczególnej ochronie i w pełni uzasadnione jest odmienne traktowanie matki czy ojca od innych osób ubiegających się o świadczenia - uzasadniał sędzia.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyroku, decyzja SKO była niezgodna z obowiązującym prawem. Teraz trzeba ja zmienić – mówi Roman Nowosielski, pełnomocnik Beaty Kozak.
Tak straciła świadczenie
Pani Beata z Gdańska samotnie opiekuje się swoim niepełnosprawnym synem Bartkiem. Z tego powodu otrzymywała z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie świadczenie pielęgnacyjne w wysokości około 700 złotych miesięcznie.
Kiedy dwa lata temu zachorowała na raka, dostała orzeczenie o czasowej niepełnosprawności. To dlatego w ubiegłym roku urzędnicy z MOPR postanowili odebrać jej świadczenie. Pani Beata od razu odwołała się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Decyzję wydano dopiero po serii materiałów dziennikarzy, którzy zainteresowali się sprawą, jednak była ona wciąż negatywna.
"Po prostu ręce mi opadły"
Urzędnicy z SKO odmowę wypłacania świadczeń argumentowali tym, że osoba, która ma orzeczenie o znacznej niepełnosprawności, nie może się opiekować inną osobą niepełnosprawną, bo sama wymaga opieki. Co więcej, nie należy jej się wówczas świadczenie pielęgnacyjne. A to dlatego, że nie rezygnuje z pracy na rzecz opieki nad niepełnosprawnym synem - właśnie dlatego, że jej własny stan zdrowia na to nie pozwala.
Kobieta nie kryła rozczarowania i oburzenia. - Po prostu ręce mi opadły. Straciłam nadzieję, odechciało mi się walczyć. To jest nieludzkie podejście do sprawy. Zwłaszcza, że rzecznik MPiPS powiedział, że ten przepis nie ma zastosowania w przypadku rodziców niepełnosprawnych dzieci. Ważniejszy jest jednak jakiś absurdalny przepis niż człowiek - mówiła pani Beata tuż po przeczytaniu pisma z SKO.
Bezprawna decyzja
Kiedy sprawa odebrania świadczenia kobiecie wyszła na jaw, dziennikarz portalu tvn24.pl spytał Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, czy interpretacja przepisów przez gdańskich urzędników jest właściwa. W odpowiedzi zapewniono, że posiadanie przez rodzica niepełnosprawnego dziecka znacznego stopnia niepełnosprawności nie może stanowić przeszkody w przyznaniu prawa do świadczenia pielęgnacyjnego.
Rzecznik ministra twierdzi, że świadczenie pielęgnacyjne przysługuje niezależnie od posiadanego przez rodzica orzeczenia o niepełnosprawności. Janusz Sejmej powiedział nam również, że w związku z tym wydana przez MOPR w Gdańsku decyzja była bezprawna.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/kv / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TTV/TVN24 Pomorze