Proces trzech mężczyzn oskarżonych o porwanie dla okupu żony gdańskiego biznesmena ruszył w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Do uprowadzenia doszło w czerwcu 2011 r. Porywacze żądali miliona euro, ostatecznie uwolnili kobietę po wpłaceniu 527 tys. euro.
Poza porwaniem mężczyzn oskarżono także o inne liczne przestępstwa, w tym przygotowanie do innego porwania, nielegalne posiadanie broni oraz włamania i kradzieże, popełnione w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Każdemu z oskarżonych prokuratura postawiła kilkanaście zarzutów, więc samo odczytanie aktu oskarżenia zajęło na poniedziałkowej rozprawie około godziny.
"Chciałbym naprawić krzywdę"
Jeden z oskarżonych, 40-letni Daniel W., przyznał się w poniedziałek przed sądem do udziału w porwaniu. Mężczyzna wyraził skruchę i przeprosił porwaną kobietę oraz jej rodzinę.
- Skrzywdziłem wielu ludzi, w tym także moją rodzinę. Chciałbym oczyścić się z przeszłości, zacząć wszystko od początku i naprawić krzywdę - mówił W. Jak dodał, wziął udział w porwaniu skuszony przez wspólnika - Michała F., wizją łatwego zarobku.
Daniel W. przyznał też przed sądem, że już w czasie śledztwa przystał na propozycję prokuratury, by skorzystał z art. 60 kodeksu karnego mówiącego o nadzwyczajnym złagodzeniu kary wobec osoby, która wyjawi szczegóły dotyczące popełnienia przestępstwa.
Uprowadzona w trakcie spaceru
Do porwania żony gdańskiego przedsiębiorcy doszło w czerwcu 2011 r. Kobieta została uprowadzona w czasie spaceru z psami w lesie niedaleko domu. Jak wynika z odczytanych w poniedziałek przed sądem zeznań Daniela W., mężczyźni obezwładnili ją przewracając na ziemię i krzycząc "policja". Psy odstraszyli, rozpylając gaz pieprzowy.
Porwana była przetrzymywana przez osiem dni w wynajętym domu w okolicach Wejherowa. Jak powiedział dziennikarzom w poniedziałek w sądzie jej mąż, kobietę trzymano w pozbawionym okien małym pomieszczeniu.
- Przez te wszystkie dni miała na szyi założony gruby łańcuch - mówił mężczyzna.
Negocjował wysokość okupu
Porywacze zażądali za uwolnienie kobiety miliona euro. Kontaktując się telefonicznie z mężem ofiary, używali urządzenia, które zniekształca głos.
- Grozili, że jeśli nie zapłacę okupu, żona zostanie zgwałcona. Usłyszałem też, że jeśli skontaktuję się z policją, zginie jedno z moich dzieci - powiedział biznesmen.
Wyjaśnił, że porywacze zgodzili się ostatecznie wypuścić żonę za 527 tys. euro.
- Policjanci, z którymi, mimo gróźb, skontaktowałem się, nakazali mi negocjować wysokość okupu - mówił mężczyzna.
Dodał, że porywacze trzykrotnie wyznaczali miejsce przekazania okupu, jednak dopiero za trzecim razem polecili pozostawić go w wyznaczonym miejscu.
Przygotowani do przestępstwa
Z zeznań Daniela W., jakie w poniedziałek odczytano w sądzie, wynika, że porywacze bardzo skrupulatnie przygotowywali się do przestępstwa. Parę dni przed jego popełnieniem wynajęli dom i ukradli auto, w którym zmienili tablice rejestracyjne. Oprócz urządzenia zniekształcającego głos kupili też m.in. sprzęt, który miał zagłuszyć sygnał urządzenia GPS, w jakie mogło być wyposażone skradzione auto.
Porywaczy zatrzymali w sierpniu i wrześniu 2011 r. funkcjonariusze CBŚ. Wcześniej mężczyźni próbowali "wrobić" w porwanie kilku nielubianych przez siebie znajomych: kierowali tropy w ich kierunku, m.in. dzwoniąc do nich z telefonu używanego przez porywaczy do kontaktu z rodziną uprowadzonej. Części tych osób zostały nawet przedstawione zarzuty. Cofnięto je po ustaleniu prawdziwych sprawców.
Odzyskano część okupu
Zatrzymując sprawców porwania, policja odzyskała część okupu: 354 tys. euro. W jednym z wynajętych przez nich lokali śledczy znaleźli też fachową literaturę, która miała pomóc w zacieraniu śladów.
Poza Danielem W. za porwanie przed gdańskim sądem odpowiada 38-letni Michał F. i 39-letni Tomasz B.
Jak tłumaczy mecenas Janusz Kaczmarek, pełnomocnik porwanej, zdaniem prokuratury sprawcy tworzyli zbrojną grupę przestępczą i za porwanie grozi im do 15 lat więzienia.
Wszyscy mężczyźni byli już karani - głównie za kradzieże aut na terenie Niemiec.
Autor: aja/mz / Źródło: TVN 24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24