Prokuratura sprawdza gdyńską noclegownię

Gdyńska noclegownia pod lupą prokuratury
Gdyńska noclegownia pod lupą prokuratury
Źródło: tvn24

Prokuratura Rejonowa w Gdyni sprawdzi czy doszło do przekroczenia uprawnień przez pracowników Punktu Interwencyjnego Noclegu w Gdyni. Mieli oni przetrzymywać osoby nietrzeźwe w specjalnych ławach wbrew ich woli.

Śledczy wszczęli postępowanie po tym, jak dostali od urzędników gdyńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej nagranie, które przekazał im jeden ze świadków zajść w ośrodku.

- My nad placówką pełnimy jedynie nadzór administracyjny, więc film przekazaliśmy prokuraturze, która się tym zajęła - wyjaśnia Cezary Horewicz, rzecznik prasowy gdyńskiego MOPS.

Zaznacza przy tym, że to pierwsze takie zgłoszenie. - Wcześniej nie pojawiały się niepokojące sygnały na temat działalności placówki prowadzonej przez stowarzyszenie - dodaje.

- Prokuratura sprawdza nagranie jakie dostaliśmy od urzędników MOPS-u, czy faktycznie doszło do przekroczenia uprawnień. Postępowanie toczy się w sprawie i nikomu nie przedstawiono zarzutów – informuje Witold Niesiołowski, szef gdyńskiej prokuratury.

„Bywają bardzo agresywni”

Punkt Interwencyjnego Noclegu w Gdyni prowadzony jest przez Chrześcijańskie Stowarzyszenie Dobroczynne. Placówka zajmuje się przyjmowaniem osób bezdomnych kierowanych do nich przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Przyjmuje też sprawców przemocy w rodzinie, osoby nietrzeźwe i uzależnione od narkotyków. Ma też pokoje dla osób, które z różnych przyczyn potrzebują noclegu, ale są trzeźwe. Pozwala schronić się 30 osobom bezdomnym.

- Często takim ludziom, którzy są pod wpływem alkoholu nie podoba się nasze działanie i umieszczanie ich w specjalnym siedzisku, wtedy stają się agresywni i niebezpieczni nie tylko dla pracowników, ale i dla siebie. Nie zawsze wystarcza koc i łóżko, by wrócili do normalności. Wtedy ratownik medyczny ma prawo do tego, żeby ich unieruchomić – przekonuje Bogdan Palmowski, przewodniczący Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Dobroczynnego w Gdyni.

Palmowski przyznaje, że w ośrodku stosuje się praktyki unieruchamiania osób, ale tylko w przypadku zagrożenia życia i zdrowia tych osób lub otoczenia. – Nie robimy tego, jeśli nie jesteśmy zmuszeni – twierdzi.

Pod okiem kamery

Jak dodaje, nikt nie wykracza poza przepisy i rozporządzenia ministerstwa zdrowia w tej sprawie.

- W wielu miejscach ośrodka są też zainstalowane kamery, do końca roku ich ilość ma się zwiększyć, jednak chcemy też w możliwym stopniu zapewnić tym ludziom prywatność – zapewnia.

Według niego, nagranie które dostarczono do prokuratury zrobiła jedna z osób, które miały pretensje o takie działania. – Często słyszymy, że oni nie chcą, że się zemszczą, ale są agresywni, więc my musimy reagować – tłumaczy.

Autor: ws/par/k / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: