Policjant z Tczewa pomagał w porwaniu w biznesmena z Rzeszowa – twierdzą rzeszowscy śledczy. Leszek Z. usłyszał już zarzuty. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Policjant najpierw został zwieszony, a potem wydalony z policji. Mężczyzna odwołał się od tej decyzji do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Funkcjonariusz z Tczewa był jedną z ośmiu osób, które na początku września br. pomogły w porwaniu rzeszowskiego biznesmena. Uprowadzony przedsiębiorca był najpierw psychiczne zastraszany przez porywaczy, a później przewieziony do notariusza, aby podpisał różne dokumenty.
- Wszystkie te osoby usłyszały zarzuty związane z pozbawieniem wolności biznesmena oraz zmuszenie go do określonych zachowań. Grozi za to 10 lat więzienia – mówi TVN 24.pl Łukasz Harpula z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. Podejrzani będą odpowiadać z wolnej stopy.
Najpierw go zawiesili
Tuż po tym jak policjant usłyszał zarzuty został zawieszony. Jednocześnie wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. - W październiku br. decyzją komendanta powiatowej policji w Tczewie został wydalony ze służby. Funkcjonariusz odwołał się od tej decyzji - mówi Dariusz Górski z tczewskiej policji.
Teraz sprawą zajmuje się Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku.
Ponad 40 milionów długów
Według śledczych spółka, której prezesem jest porwany biznesmen jest powiązana z dwoma przedsiębiorcami z Rzeszowa Mirosławem M. i Ryszardem P. - zleceniodawcami porwania. Spółka kierowana przez porwanego miała być dłużna przedsiębiorcom około 41 mln zł.
W śledztwie ustalono, że obaj biznesmeni, chcąc odzyskać od mężczyzny swoje pieniądze skontaktowali się ze znajomym księdzem z Warszawy, który z kolei skontaktował ich z przedsiębiorcą z Żyrardowa Rafałem K. - Panowie ustalili, że najlepszym sposobem na odzyskanie długu będzie zastraszenie biznesmena, najlepiej przez policjantów - mówi prokurator.
Kilkaset tysięcy złotych za policyjną "pomoc"
Rafał K. poprosił o pomoc w zorganizowaniu akcji znajomego oficera z Komendy Stołecznej Policji Zbigniewa G., a ten zaangażował w sprawę swą znajomą Annę Z., a także prywatnego przedsiębiorcę z Wołomina. Swoją pomoc policjant wycenił na kilkaset tysięcy zł, a kobieta miała te pieniądze odebrać od zleceniodawców. Jednak do zapłaty nie doszło z uwagi na niewykonanie zlecenia – dodał Harpula.
Podszywali się pod CBŚ
Dzięki Annie Z. do sprawy dołączyli jeszcze: Arkadiusz B., Ireneusz R. i policjant Leszek Z. Wszyscy z Pomorza. Ci trzej mężczyźni oraz Rafał K. we wrześniu br. udając funkcjonariuszy CBŚ uprowadzili biznesmena sprzed przedszkola w Rzeszowie, gdzie mężczyzna odprowadził swoje dziecko. Skuli mężczyznę kajdankami i wywieźli poza miasto. Mieli go tam straszyć więzieniem i konsekwencjami prawnymi, oraz zmuszać do podpisania u notariusza dokumentów, na podstawie których zleceniodawcy mogliby odzyskać swoje pieniądze. Kiedy porywacze spuścili na chwilę mężczyznę z oczu ten poprosił pisemnie notariusza, żeby wezwał policję.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze/PAP