Obie strony odwołały się od wyroku w głośnej sprawie niebezpiecznej kolizji na drodze S7 koło Olsztynka, w której poszkodowana była rodzina z czteroletnim dzieckiem. Jarosław W. w marcu 2023 roku został nieprawomocnie ukarany grzywną i ponad rocznym zakazem prowadzenia pojazdów. Sąd Okręgowy w Olsztynie ma rozpoznać apelacje pod koniec czerwca.
Jak przekazało mediom biuro prasowe olsztyńskiego sądu, zarówno obrońca Jarosława W., jak i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego złożyli apelacje od wyroku sądu rejonowego w sprawie niebezpiecznej kolizji na S7. Termin rozpoznania apelacji Sąd Okręgowy w Olsztynie wyznaczył na 29 czerwca.
Przed Sądem Rejonowym w Olsztynie 20 marca zapadł wyrok w sprawie zdarzenia, do którego doszło w sierpniu 2022 roku na drodze ekspresowej S7 między Ostródą a Olsztynkiem. Jarosław W. został uznany za winnego. Został ukarany grzywną w wysokości 15 tysięcy złotych oraz zakazem prowadzenia pojazdów na okres roku i dwóch miesięcy. Po tym okresie musiałby ponownie zdać egzamin na prawo jazdy.
Kolejne zarzuty, odrębne postępowanie
W ustnym uzasadnieniu tamtego wyroku sąd podkreślił między innymi, że w dniu zdarzenia na tym odcinku drogi S7 ruch był wzmożony, więc chwila nieuwagi innego uczestnika ruchu, który jechał za pokrzywdzonym i obwinionym, mogła doprowadzić do o wiele bardziej poważnych skutków.
Jednocześnie pod koniec maja prokuratura poinformowała, że mężczyzna usłyszał zarzut w odrębnym postępowaniu. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski przekazał, że kierowcy przedstawiono zarzut narażenia trzech osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez sprowadzenie zagrożenia w ruchu drogowym, czyli zajechanie drogi i inne niebezpieczne manewry. To przestępstwo z art. 160 par. 1 Kodeksu karnego, zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe. Przed przedstawieniem Jarosławowi W. zarzutu śledczy uzyskali opinię biegłego z zakresu bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Świadek spodziewał się ofiar
Feralnego dnia trasą S7 podróżowała rodzina Sergiusza Rózickiego, gdy nagle drogę zajechał im kierowca innego pojazdu i gwałtownie zahamował. Pan Sergiusz, usiłując uniknąć zderzenia, stracił panowanie nad autem.
Seat, którym jechał z żoną i czteroletnim synem, kilkukrotnie uderzył w bariery energochłonne, auto zostało zniszczone. Mężczyzna wysiadł z pojazdu, apelował do innych kierowców: "Gońcie go, błagam". Potem apelował o wskazanie sprawcy także w mediach społecznościowych.
Czytaj też: Wypadki na polskich drogach. "Nie myślimy i mamy w nosie innych, jesteśmy egoistami za kierownicą"
Jego wersję potwierdziło nagranie z kamery zainstalowanej w innym pojeździe, a także zeznania świadków. - Policjanci i strażacy, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili, że to cud, że przeżyliśmy. Skończyło się na siniakach. Psychicznie jednak nie jest najlepiej. Nie zapomnę o tym do końca życia - mówił nam kilka dni po zdarzeniu poszkodowany.
- Jestem strażakiem ochotnikiem. Kiedy auto na moich oczach uderzyło w bariery, nie miałem przekonania, że to kolizja. Spodziewałem się, że to będzie wypadek z poważnymi obrażeniami, być może nawet śmiertelny - mówił w sądzie jeden ze świadków. I dodawał, że sprawca "na chwilę się zatrzymał na drodze ekspresowej, a potem odjechał".
Zemsta na drodze
Zdaniem sierżanta sztabowego Damiana Wietraka z policji w Olsztynie sprawca zdarzenia na S7 działał na "zasadzie zemsty". - Prawdopodobnie miała to być kara (hamowanie przed maską - red.) za to, że podróżujący z rodziną kierowca seata nie jechał lewym pasem tak szybko, jak sobie tego życzył sprawca. Na nagraniu z wideorejestratora jednego ze świadków widzimy, że hamowanie sprawcy rozpoczęło się, jeszcze zanim w pełni zjechał on z lewego pasa na prawy - podkreślał policjant. Zaznaczył przy tym, że sprawca był świadomy tego, że doszło do zderzenia.
Mężczyzna obwiniony w sprawie twierdził od początku, że nie prowadził pojazdu. Auto nie było, co prawda, jego własnością - właścicielem była firma leasingowa, ale jego wskazano jako użytkownika pojazdu. Zeznania świadków nie były jednoznaczne.
Jak ustalono, telefon obwinionego logował się jednak w pobliżu miejsca kolizji w czasie, gdy doszło do zdarzenia. Później miał dzwonić także do żony, której telefon z kolei znajdował się w tym czasie w Olsztynie. To, że tego dnia prowadził samochód, potwierdziły także nagrania z monitoringu.
Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: OSP Olsztynek