Pracownicy lotniska w Gdańsku podczas odprawy zapytali 54-latka, czy ma w torbie niebezpieczne przedmioty. Ten miał odpowiedzieć, że ma dwa granaty. Do interwencji od razu przystąpili funkcjonariusze straży granicznej. Okazało się jednak, że był to "żart". Mężczyzna dostał mandat i nie wpuszczono go na pokład samolotu.
Wszystko działo się w piątek na lotnisku w Gdańsku. 54-letni mieszkaniec województwa zachodniopomorskiego miał zaplanowany lot do Norwegii. Kłopoty zaczęły się podczas odprawy bagażowo-biletowej, przy stanowisku check-in.
- Na rutynowe pytanie pracownika obsługi, czy w bagażu ma jakieś niebezpieczne przedmioty, odpowiedział, że w torbie ma dwa granaty - mówi kpt. Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku
Na miejscu natychmiast pojawili się funkcjonariusze zespołu interwencji specjalnych. Szczegółowo sprawdzili bagaż mężczyzny, ale nie znaleźli tam żadnych niebezpiecznych przedmiotów.
- 54-latek tłumaczył później, że to był tylko niestosowny żart. Przepraszał za swoje zachowanie - opowiada Juźwiak.
Mężczyzna był trzeźwy.
"Straż graniczna na takich żartach się nie zna"
54-latek został ukarany mandatem w wysokości 400 złotych. Na tym jednak się nie zakończyło.
- Kiedy informacja o tym, co się stało, dotarła do kapitana samolotu, ten zdecydował, że 54-letni mężczyzna nie poleci do Norwegii - mówi rzecznik.
Jak mówi kpt. Andrzej Juźwiak, na lotnisku co kilka miesięcy dochodzi do takich sytuacji.
- Pojawiają się osoby, które twierdzą, że w bagażu mają jakieś niebezpieczne przedmioty. Mówią o bombach, granatach. Straż graniczna na takich żartach się nie zna. Zawsze szczegółowo sprawdzaliśmy, sprawdzamy i sprawdzać będziemy każdą tego typu sytuację - podsumowuje Juźwiak.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock