Myśliwy przyniósł kilkudniowego liska weterynarzom do uśpienia. Jednak ci uparli się go ocalić i przekazali go do szczecińskiej fundacji "Dzika Ostoja". Teraz maluch pije mleko i bawi się, a wkrótce trafi z powrotem do lasu.
Gdy 3 kwietnia lisek trafił do Fundacji na rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja", miał zaledwie kilka dni. Był wyziębnięty i głodny.
Kuna czy lis
– Znaleziono go w kołobrzeskich lasach i najpierw pomylono go z małą kuną - opowiada Marzena Białowolska z fundacji. Jak tłumaczy, taka pomyłka może zwierzęciu bardzo zaszkodzić, nawet przy dobrych chęciach znalazcy, bo kuna potrzebuje zupełnie innego pokarmu niż lis.
Lisek został przyniesiony do weterynarza przez myśliwego – poinformowali Białowolską pracownicy gabinetu. Miał zostać uśpiony. Jednak jedna z pracownic zadzwoniła do fundacji, a ta zobowiązała się liska odchować.
Najtrudniejsze: nie przytulać
Na początku malucha trzeba było karmić kilka razy w czasie nocy. Teraz śpi już dłużej i zaczyna się bawić. Za jakiś czas trafi do woliery, gdzie powoli będzie przygotowywany do wypuszczenia na wolność.
– To przesłodki szczeniak i chyba najcięższe jest ćwiczenie silnej woli. Wmawianie sobie: nie przytulaj, nie całuj, rób tak, żeby coraz bardziej od ciebie odchodził, to jest najcięższe – przyznaje Białowolska.
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, jak pracownicy Dzikiej Ostoi uratowali jelenia uwięzionego we wnykach:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24