Byli na plaży niestrzeżonej. Weszli do morza w miejscu, gdzie nurt jest nieprzewidywalny. Nie mogli wyjść z wody. Pomogli im świadkowie. Kobietę ledwo wyciągnęli z wody, mężczyzna zmarł.
W sobotę wieczorem na plaży w Łebie doszło do tragicznych wydarzeń. W Bałtyku zginął 39-letni mieszkaniec Radomia, a 34-letnia kobieta została uratowana tylko dzięki pomocy przypadkowych świadków.
On zginął, ją wyciągnęli plażowicze
Służby o godz. 19:22 otrzymały zgłoszenie, że w okolicach zejścia nr 16 w Łebie topią się dwie osoby. Do zdarzenia skierowano wszystkie możliwe służby, ale pierwszy był SAR.
- Gdy przybyliśmy na miejsce, plażowicze wyciągnęli już oboje z wody. Stan ogólny kobiety był dobry. Świadkowie rozpoczęli także akcję ratunkową mężczyzny, którą przejęliśmy - opowiada Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR. - Przez 45 minut ratownicy starali się przywrócić mu funkcje życiowe. Niestety, bezskutecznie.
Tylko w piątek i sobotę w Polsce utonęło osiem osób. Mimo ponawianych apeli o ostrożność i rozsądek nad wodą, wciąż dochodzi do takich przypadków. - Para złamała wszystkie zasady, o które apelujemy. Weszła do wody poza kąpieliskiem strzeżonym i poza godzinami pracy ratowników WOPR - podkreśla szef SAR.
Apelują o rozsądek
Poza tym miejsce, które wybrała para na wejście do wody znajduje się w pobliżu palów wbitych w morze, która mają umacniać brzeg, a w ich pobliżu tworzą się zagłębienia w dnie i nurt jest przewidywalny.
Ratownicy i policjanci ponawiają apele, by zachować respekt przed wodą, nie spożywać alkoholu ani innych substancji odurzających przed kąpielą, korzystać z kąpielisk uznanych za bezpieczne i w godzinach pracy ratowników. – Włączmy myślenie – wzywają.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Sebastian Kluska/Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR