W czwartek wieczorem odbył się eksperyment procesowy w sprawie śmierci pięciu nastolatek w styczniu tego roku w pożarze escape roomu w Koszalinie. Ustalano szczegóły przebiegu wydarzeń tragicznego wieczoru.
W czwartek około godz. 17 w budynku przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie rozpoczęła się wizja lokalna. To pod tym adresem mieścił się escape room, w pożarze którego 4 stycznia zginęło pięć nastolatek, uczennic trzeciej klasy miejscowego gimnazjum.
- Był to eksperyment procesowy, który miał na celu wskazanie okoliczności, w jakich doszło do tego zdarzenia. Toczył się on z udziałem pracownika escape roomu oraz wszystkich strażaków uczestniczących w akcji gaśniczej i ratowniczej - zdradził nam mecenas Wiesław Breliński, obrońca oskarżonego w sprawie Miłosza S., który był na miejscu.
Na miejscu byli też rodzice wszystkich tragicznie zmarłych dziewczyn. - Jesteśmy naprawdę pełni współczucia i pełni szacunku dla tego, jak oni to przeżywają - skomentował Breliński. Rodzice zmarłych nastolatek wcześniej złożyli w prokuraturze wnioski, w których stwierdzają, że będą reprezentować prawa córek.
Ani prokuratura, ani obrona nie zdradziły na razie ustaleń wizji lokalnej.
Jeden oskarżony, pięć ofiar
Według dotychczasowych ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S. z Poznania faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, należący do jego babci. Zajmował się on zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek. Prokuratura postawiła mu zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu osób, które w nim zginęły. Podejrzany został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia.
- Podejrzany konsekwentnie odmawia składnia wyjaśnień - powiedział nam Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
W pożarze ucierpiał także Radosław D., pracownik escape roomu, który miał opiekować się grupą nastolatek. W śledztwie ma on status pokrzywdzonego.
Zatruły się czadem
Według dotychczasowych ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru, który wybuchł w pomieszczeniu obok tego, w którym przebywały nastolatki, był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić Radosławowi D., 25-letniemu pracownikowi escape roomu, dotarcie do dziewczynek. Mężczyzna został poparzony, nie udało mu się owtorzyć drzwi. Dziewczynki same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki, dzięki czemu odnalazłyby ukrytą w pomieszczeniu klamkę.
Według opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej sporządzonej po badaniach sekcyjnych 15-latek, przyczyną śmierci pokrzywdzonych było zatrucie tlenkiem węgla.
W tej sprawie zlecona została także opinia z zakresu pożarnictwa. Śledczy czekają również na opinię ekspertów z laboratorium kryminalistycznego.
Pogrzeb 15-latek odbył się 10 stycznia. Spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/pm / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24