Wybuchł pożar, znalazły się pułapce. Minął rok od śmierci nastolatek w escape roomie

Pożar wybuchł w escape roomie w Koszalinie
Rok od tragicznej śmierci nastolatek w escape roomie
Źródło: tvn24

W drzwiach nie było klamki, odnalezienie jej było elementem gry. Nie było też drogi ewakuacyjnej. Kiedy w pomieszczeniu obok wybuchł pożar, Julia, Karolina, Amelia, Wiktoria i Gosia znalazły się w pułapce. Minął rok od tragicznej śmierci 15-latek w escape roomie w Koszalinie. Śledztwo trwa. Zarzuty usłyszały cztery osoby. Teraz prokuratura czeka na opinię, która ma pomóc odtworzyć, co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia.

Rok temu, 4 stycznia 2019 roku, pięć 15-latek poszło do escape roomu w Koszalinie. Chciały w ten sposób uczcić urodziny jednej z nich.

Nastolatki zamknięte zostały w pokoju bez klamki. Ostatnie zadanie polegało właśnie na tym, by ją odnaleźć.

Nagle w pomieszczeniu obok wybuchł pożar. Według ustaleń prokuratury przyczyną był ulatniający się gaz z butli. Butle zasilały w paliwo piecyki w budynku.

- Opinia jednoznacznie wskazuje na to, że przyczyną śmierci pokrzywdzonych było zatrucie tlenkiem węgla - poinformował w styczniu ubiegłego roku Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, która nadzoruje postępowanie w tej sprawie.

Pogrzeb nastolatek odbył się 10 stycznia 2019 roku. Julia, Karolina, Amelia, Wiktoria i Gosia spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.

Cztery osoby z zarzutami

Śledztwo prowadzone jest przeciwko czterem osobom.

Pierwszy zarzuty usłyszał 28-letni Miłosz S. z Poznania. To on faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie należący do jego babci. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokojów zagadek.

Mężczyzna jest podejrzany o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci nastolatek.

Podobne zarzuty usłyszały trzy kolejne osoby.

Radosław D., pracownik, który tego dnia był w escapie roomie, początkowo miał status pokrzywdzonego w sprawie. Sam z obrażeniami trafił do szpitala w Gryficach. Tam został przesłuchany jako świadek. Zeznał wtedy, że ogień odciął go od drzwi, za którymi były nastolatki i "z przerażeniem stwierdził, że nie będzie mógł im pomóc". Później jednak prokuratura postawiła mu zarzuty.

Kolejne podejrzane to Małgorzata W., babcia Miłosza S., na którą była zarejestrowana działalność, a także jego matka - Beata W., która pomagała w prowadzeniu escape roomu.

- We wszystkich zarzutach przedstawionych podejrzanym jest wskazanie, że w sposób umyślny stworzono niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób, a następie w dniu czwartego stycznia 2019 roku doprowadzono nieumyślnie do skutku, jakim była śmierć pięciu osób - poinformował Gąsiorowski.

Dodał, że wszystkim grozi kara do ośmiu lat więzienia.

Miłosz S. i Radosław D. nadal przebywają w areszcie.

Nowa opinia ma odtworzyć przebieg zdarzeń

Śledztwo w tej sprawie cały czas jest prowadzone. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie, śledczy czekają też na kolejne opinie.

- Teraz prokuratura uzyskiwać będzie opinię kompleksową, która dotyczyć będzie różnych dziedzin, jakie wchodzą w grę. Można by powiedzieć, że będzie to już nie tylko opinia techniczna, ale również opinia odtworzeniowa - informuje prokurator.

Tłumaczy, że dzięki opinii będzie można sprawdzić, co dokładnie się wydarzyło tego dnia minuta po minucie. - Ma ona doprowadzić do stwierdzenia, jak przebiegały poszczególne elementy tego zdarzenia, w jakim czasie, jakie były reakcje poszczególnych osób - dodaje.

Prawdopodobnie będzie to ostatnia opinia.

Ponad dwa tysiące nieprawidłowości w escape roomach

Po tragedii z ponad tysiąca escape roomów w Polsce zamknęło się prawie 500.

W całym kraju przeprowadzono kontrolę pokojów zagadek. Strażacy znaleźli wiele nieprawidłowości.

- Skontrolowaliśmy 525 tego typu lokali. W około 78 procentach z nich znaleźliśmy ponad dwa tysiące różnego rodzaju nieprawidłowości, z czego ponad 400 związanych z ewakuacją, czyli tą częścią działalności lokali, która ma główny wpływ na bezpieczeństwo uczestników gry - mówi młodszy kapitan Tomasz Kubiak z Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie.

Dodatkowo, jak zaznacza, problemem było nieodpowiednie zabezpieczenie przeciwpożarowe.

- W części lokali używano otwartego ognia, choćby w postaci świeczek dekoracyjnych robiących nastrój do danego scenariusza gry - tłumaczy.

Jak mówi, nieprawidłowości były usuwane: w pokojach pojawiły się gaśnice, których też często brakowało i czujniki tlenku węgla oraz dymu.

Wyniki kontroli po tragedii w escape roomie

Wyniki kontroli po tragedii w escape roomie

Już w wyniku wstępnych kontroli minister spraw wewnętrznych i administracji znowelizował przepisy dotyczące escape roomów.

Jak tłumaczy Kubiak, teraz obowiązkowa jest próbna ewakuacja przed odebraniem tego typu lokalu, a później trzeba ją przeprowadzić raz na dwa lata w obecności rzeczoznawczy z zakresu ochrony przeciwpożarowej. Raport musi być przekazane do właściwego komendanta straży pożarnej.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: MAK//rzw//kwoj / Źródło: tvn24

Czytaj także: