Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie możliwych nieprawidłowości w Miejskim Szpitalu Specjalistycznym w Toruniu. To tam było jedno z największych ognisk zakażeń koronawirusem w regionie. Prokuratura zajęła się sprawą po doniesieniach rodzin osób chorych i liście jednego z pracowników szpitala.
Jak poinformował Andrzej Kukawski, rzecznik toruńskiej prokuratury okręgowej postępowanie będzie prowadzone pod kątem narażenia wielu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, narażenia na niebezpieczeństwo przez osobę zobowiązaną do opieki nad osobami i nieumyślnego spowodowania śmierci. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum-Zachód, która przeprowadziła wcześniej postępowanie sprawdzające w związku z listem jednego z pracowników szpitala opublikowanym przez Onet.pl oraz trzema doniesieniami rodzin osób zakażonych.
W toruńskim szpitalu i przyszpitalnej stacji dializ potwierdzono 51 przypadków zakażeń koronawirusem - u 17 pacjentów i 34 osób z personelu. Jest to największe ognisko zakażeń szpitalnych w regionie kujawsko-pomorskim. W Regionalnym Szpitalu Specjalistycznym w Grudziądzu, który pełni funkcję jednoimiennego szpitala zakaźnego, dotychczas zmarło dziewięć osób przewiezionych z toruńskiego szpitala i pięć z przyszpitalnej stacji dializ.
List pracownika i trzy doniesienia rodzin
Na początku kwietnia Justyna Wileńska, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, poinformowała o tym, że u ośmiu pracowników szpitala oraz 14 pacjentów wykryto koronawirusa. Przekazała także, że w związku z sytuacją oddział hematologii został wyłączony.
Wszyscy zakażeni trafili do szpitala zakaźnego w Grudziądzu. Oprócz 14 pacjentów, u których już wykryto koronawirusa, przewieziono tam także sześciu pacjentów z negatywnymi wynikami testów na SARS-CoV-2, którzy wymagają hospitalizacji.
Kilka dni później w liście jeden z pracowników toruńskiego szpitala miał zastrzeżenia do decyzji podejmowanych przez władze placówki. Mężczyzna twierdził m.in., że po wykryciu koronawirusa wielu osobom nie przeprowadzono testów, a przyłbice ochronne początkowo nie były wydawane personelowi.
Po opublikowaniu listu w mediach 6 kwietnia Prokuratora Rejonowa Toruń Centrum-Zachód wystąpiła do powiatowego sanepidu z wnioskiem o niezwłoczne przeprowadzenie kontroli procedur sanitarnych realizowanych w toruńskim szpitalu miejskim. W kolejnych dniach do prokuratury wpłynęły następne trzy doniesienia o możliwych nieprawidłowościach w miejskiej lecznicy - od rodzin pacjentów zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2.
"Nie jest prawdą, że w szpitalu nie były przestrzegane procedury"
W wydanym 10 kwietnia oświadczeniu, które przesłano mediom, personel szpitala wskazał, że "szpital nie był nigdy pierwotnym ogniskiem ani źródłem wirusa; to wirus najprawdopodobniej 'wdarł się' do szpitala dużo wcześniej, niż został potwierdzony w testach, dużo wcześniej niż weszły w życie jakiekolwiek obostrzenia sanitarne".
Personel tłumaczył także, że "szpital nigdy nie ukrywał faktu pojawienia się pierwszych zakażeń koronawirusem na Oddziale Hematologii i natychmiast podjął działania, a testy zostały wykonane tak szybko, jak było to możliwe, przy najmniejszym podejrzeniu tej nowej choroby".
Dodano, że "nie jest prawdą, że w szpitalu nie były przestrzegane procedury".
"Procedury są przestrzegane, są modyfikowane i dostosowywane na bieżąco do nowej sytuacji. Oczywiście, że żadna jednostka ochrony zdrowia (w tym w szczególności szpitale) nie miała tych procedur przed wybuchem epidemii" - napisano w oświadczeniu podpisanym przez personel szpitala miejskiego.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mateuszgdynia, CC BY-SA 4.0